Lewica
Odblokujmy hamulce rozwoju – część pierwsza – „Spółdzielnia Magistrat”
Władza lokalna PR ma bardzo dobry, ale rzeczywistość odstaje. W debacie publicznej o samorządzie mówi się albo dobrze, albo wcale. Tak naprawdę rzeczywistość samorządowa to w Polsce tabu. Najważniejszym narzędziem uprawiania polityki: sprawowania i utrzymywania władzy jest w samorządzie praca. Daje się ją „swoim” albo też, dając pracę, czyni się ludzi „swoimi”.
Za 20 lat Płock będzie miał 75 000 mieszkańców. O 41 proc. mniej niż w 1999 r. W większości emerytów. Spada liczba rodzin z dziećmi i ubywa najmłodszych Płocczan. Uciekną młodzi i ambitni do największych aglomeracji lub za granicę. Ci, którzy marzą o rodzinie z jednym lub dwojgiem dzieci przeniosą się do domku z ogródkiem poza miastem – dla czystego powietrza i przyrody. Dla jednych i drugich standardy Polski powiatowej i jej hermetycznych, lepkich, polityczno biznesowych powiązań są nie do zaakceptowania.
Będą szukać oddechu wolności i międzyludzkiej szczerości. Dla nowych pokoleń to tak samo ważne jak dobre i godne płace.
Co możemy więc zrobić tu i teraz? Aby zatrzymać uciekających – tak „z dnia na dzień” – praktycznie nic. Tak wynika z doświadczeń w tym zakresie innych, bardziej rozwiniętych krajów. Ale możemy zrobić inną ważną rzecz. A nawet powinniśmy. Powinniśmy pracować na rzecz istotnego podniesienia jakości życia wszystkich tych, którzy pozostaną oraz spróbować przekonywać kolejnych, że pozostanie też niesie korzyści.
Jakie?
Na przykład większe i tańsze mieszkanie lub dom, mniej spalin, mniej korków, więcej zieleni i przede wszystkim szansa na życie w komfortowej dzisiaj wersji „slow” (raczej nieosiągalnej w Warszawie). Pracy też powinno być pod dostatkiem, bo usługodawców będzie niewielu, a senioralnych odbiorców – dużo. Jest jednak jeden warunek takiego pozytywnego kierunku zmian. Opinia społeczna i mieszkańcy muszą być zainteresowani tym, co dzieje się w jej najbliższym otoczeniu, a krytyczne media muszą pilnować porządku w lokalnej polityce.
Czy to duże wymagania?
Niestety, duże. Aby okiełznać temat, na początek polecam książkę „Lokalsi” oraz podcast radiowy TOK FM „Mała władza” Andrzeja Andrysiaka. Jak pisze w recenzji wydawca: „autor odmalowuje w >>Lokalsach<< niepowtarzalny koloryt Polski lokalnej. Z gracją i dociekliwością opisuje układy i układziki, przekręty i zamiatanie spraw pod dywan, niskie motywacje polityków, łamanie kręgosłupów oraz mechanizmy rządzące samorządem. Nie brak tu także żydowskiego trupa w szafie w postaci mienia nigdy nieoddanego prawowitym spadkobiercom. Władza lokalna PR ma bardzo dobry, ale rzeczywistość odstaje. W debacie publicznej o samorządzie mówi się albo dobrze, albo wcale. Tak naprawdę rzeczywistość samorządowa to w Polsce tabu”.
Redakcja TOK FM – wydawca podcastu – dodaje: „Urzędy, szkoły, szpitale, domy kultury, spółki miejskie – to setki, a nawet tysiące miejsc pracy w samorządzie. Jeśli to ty decydujesz, kto taką pracę dostanie, a kto nie – masz faktyczną władzę w mieście. Pracę daje się >>swoim<< albo też, dając pracę, czyni się ludzi >>swoimi<< – zależnymi od siebie, wdzięcznymi wyborcami, którzy popierają swego dobrodzieja. Najczęściej wraz z całymi rodzinami. Praca jest więc w samorządzie najważniejszym narzędziem uprawiania polityki: sprawowania i utrzymywania władzy. Żeby dostać pracę w samorządzie, musisz być pod kogoś >>podczepiony<< – mówią rozmówcy Andrzeja Andrysiaka z Radomska. Prezydent tego miasta podkreśla z kolei, że w jego samorządzie procedury są wypełniane, wszystko odbywa się zgodnie z prawem. >>Praca w samorządzie to tak ważny element życia samorządowego, że może nawet zmienić wynik wyborów<< – mówi jednak jedna z rozmówczyń autora >>Małej władzy<<. Nie ma wątpliwości, że jeśli prezydent czy burmistrz, dając pracę, uzależni od siebie należycie dużą liczbę osób, wygraną w kolejnych wyborach ma w kieszeni. A potem może skutecznie rządzić >>trzymając za jaja<< uzależnionych od siebie radnych i mając poparcie setek, a może nawet tysięcy osób, które >>zawdzięczają<< mu zatrudnienie”.
Płocką polityką miejską interesuję się od około 20 lat. Śledzę bieżące wydarzenia, oglądam plany inwestycyjne i ich realizacje oraz uczestniczę w warsztatach i miejskich konsultacjach nad strategiami. Zdarzają się dobre i fajne rzeczy w naszej przestrzeni. Niestety, całokształt lokalnej polityki nadaje się tylko do kapitalnego remontu. Stan bardzo daleki od oczekiwanego widzę nie tylko ja, ale przede wszystkim młode pokolenie czynnych wyborców. To dla nich hamulec rozwojowy, bo zniechęca do działania i angażowania.
Mamy w Płocku tych hamulców wiele. Gdybyśmy je odblokowali, miasto mogłoby łatwiej walczyć o zmniejszanie skali wyludnienia. Lewica stara się obecnie utrzymać w Sejmie przepisy ustawy o dwukadencyjności władzy. Nasi koledzy koalicyjni z PSL i PO są na razie, niestety, innego zdania.
Adrian Brudnicki
Współprzewodniczący Nowej Lewicy Płock. Z wykształcenia inżynier budownictwa. Prowadzi własną pracownię projektową.
Udostępnij artykuł:
Zobacz także
Własne mieszkanie nie powinno pożerać pensji, obciążać horrendalnym kredytem, betonować w jednym miejscu na całe życie. Niech żyje tani najem
Autor: Adrian BrudnickiRadni – małomówni i bezrefleksyjni. Plany drogowe – OK. Aquapark – OK, ale… Miliony dla Wisły, sala koncertowa na Nowym Rynku – nie OK
Autor: Adrian BrudnickiMagdalena Biejat – od niedzieli kandydatka na Prezydenta RP. W Płocku jest fanką…
Autor: Adrian BrudnickiCzy Wam też zapala się kontrolna lampka wątpliwości?
Autor: Adrian BrudnickiRenta wdowia – żeby nie wybierać między kupnem leków a opłatą za ogrzewanie
Autor: Adrian BrudnickiDlaczego lewica nazywa się „lewica” i po co w ogóle ona jest?
Autor: Gazeta Płocka