Adrian BrudnickiAdrian Brudnicki
Lewica

Dlaczego lewica nazywa się „lewica” i po co w ogóle ona jest?

Dzień dobry. Z okazji startu Gazety Płockiej wszystkich jej Czytelników pozdrawia Nowa Lewica.

Ponieważ jest to nasz pierwszy materiał w nowym i niezależnym wydawnictwie pozwolimy sobie inauguracyjnie zaprezentować się trochę inaczej. Cofnijmy się do fundamentów naszego myślenia aby lepiej zrozumieć „co z tą Lewicą jest?”.

Ja nazywam się Adrian Brudnicki. Z wykształcenia jestem inżynierem budownictwa. Prowadzę własną pracownię projektową. Od wielu lat zajmowałem się społecznie miejską polityką przestrzenną, architektoniczną oraz ratowaniem i ochroną drzew w przestrzeni miasta Płocka.

Wiosna 2024 r. Protest Lewicy przeciwko wycince płockich lasów
Wiosna 2024 r. Protest Lewicy przeciwko wycince płockich lasów

Obecnie wspólnie z Maćkiem Krajewskim jesteśmy współprzewodniczącymi struktur Nowej Lewicy Płock. Dlaczego politycznie wybrałem Lewicę? Bo to jedyne ugrupowanie, którego codzienna działalność, w praktyce, opiera się na klarownej wizji zbudowanej na wartościach, prawach człowieka i poszanowaniu dla przestrzeni wspólnej we wszystkich jej aspektach.

Jesteśmy wierni tym zasadom bez względu na to czy słupki poparcia nam spadają, czy rosną. Podejmujemy w dialogu publicznym trudne sprawy, leżące daleko poza intratnym populizmem, ale tak właśnie definiujemy naszą pracę dla Polski. Jesteśmy i będziemy adwokatami każdego mieszkańca Polski i Płocka, bez względu na jego przekonania, status finansowy, kolor skóry, wyznawaną religię czy postawę ateistyczną.


Aby jeszcze lepiej wyjaśnić te polityczne meandry, przytoczę moje ulubione pytanie, które pada coraz częściej z ust płockich nastolatków: „Dlaczego lewica nazywa się >>lewica<< i po co w ogóle ona jest?”. Termin „lewica” wywodzi się z okresu rewolucji francuskiej. W Zgromadzeniu Narodowym przedstawiciele szlachty, arystokracji i duchowieństwa zasiadali po prawej stronie sali. Po lewej zaś ich oponenci, politycy żądający przemian społecznych, w tym sekularyzacji życia i wprowadzenia ustroju republikańskiego.

Obecną filozofię lewicy w kontekście najnowszej polityki doskonale opisuje George Monbiot – dziennikarz i aktywista publikujący w „Guardianie” – na łamach „Krytyki Politycznej”:

„Był taki czas, rozciągnięty mniej więcej między 1945 a 1975 rokiem, kiedy to w pewnych bogatych krajach dzielono się bogactwem i władzą, niemal każdy mógł mieszkać w godnych warunkach, mieć godne warunki pracy i płacy, korzystać z ambitnych, należycie finansowanych usług publicznych, a rozbudowana sieć bezpieczeństwa ekonomicznego zapobiegała popadnięciu w ubóstwo. Nigdy wcześniej w historii świata, ani też nigdy później, czegoś takiego nie było. Wielosetletnia historia, w tym także nasza własna, pokazuje, że stanem podstawowym polityki jest nie redystrybucja dóbr i ogólny dobrobyt, ale spirala akumulacji dóbr przez garstkę wpływowych ludzi, zawłaszczanie wspólnych zasobów i narzucanie opłat za ich użytkowanie. Normalność to społeczeństwo, w którym rację ma ten, kto jest silniejszy”.

Niestety!

„Normalność to oligarchia. Oligarchowie to ludzie przekładający swoją nadmierną siłę ekonomiczną na nadmierną władzę polityczną. Kształtują politykę pod swoje potrzeby. [… ] w miarę narastania nierówności rośnie również polaryzacja i wzmagają się dysfunkcje w polityce, które sprzyjają bogaczom, jako że kompetentne i proaktywne państwo stanowi zagrożenie dla ich interesów. Jeśli chcemy powrotu zamożnych krajów do >>normalności<< z lat 1945–1975, czyli powrotu do redystrybucji dóbr, wspólnego dążenia do pewnego celu jako kraj, porządnych usług publicznych i solidnej siatki bezpieczeństwa ekonomicznego, niskiego bezrobocia i dobrych płac – a sądzę, że tego właśnie chce większość ludzi – potrzeba nam polityki, która będzie nie tylko nienormalna, ale wręcz bezprecedensowa”.


Dzisiaj, dla nas, dla Lewicy ta bezprecedensowość jest kierunkiem i celem. Musimy budować politykę, która nie chodzi na paluszkach wokół interesów garstki najbogatszych. Jesteśmy przez to atakowani i mamy poczucie politycznego marszu pod prąd. Nasza praca w rządzie jest konsekwencją tej polityki.

Przynosi też wymierne korzyści dla mieszkańców naszego miasta: wprowadzenie „renty wdowiej”, zapewnienie funduszy na mieszkalnictwo na tani wynajem z jednoczesnym sprzeciwem wobec rozwiązań wspomagających banki i deweloperów, program „Aktywny Rodzic”, przywrócenie „in vitro” finansowanego ze środków publicznych, 1000 zł podwyżki dla pracowników socjalnych, dłuższy urlop dla rodziców wcześniaków, podwyżki w budżetówce i wliczanie śmieciówek do stażu pracy.


Pozostałe nasze postulaty są w trakcie dalszych, ciężkich negocjacji procesu legislacyjnego. O tym, co uważamy za ważne, dobre lub złe w płockiej polityce miejskiej napiszemy w kolejnym materiale. Drodzy Czytelnicy – do zobaczenia wkrótce.

Adrian Brudnicki

Współprzewodniczący Nowej Lewicy Płock. Z wykształcenia inżynier budownictwa. Prowadzi własną pracownię projektową.

Kategoria: Lewica

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl