
Konfederacja
Czy olejomaty to inwestycje pierwszej potrzeby? Są symbolem tego, jak zarządza się Płockiem
Pisałem już Państwu kilka tygodni temu o olejomatach jakie pojawiły się w naszym mieście. Nie zawahałem się przyrównać ich do “misia” z filmu Stanisława Barei z 1981 roku.

Olejomaty to miś na miarę naszych aspiracji >>
Oczami wyobraźni władze miasta zapewne już widzą tłumy mieszkańców ustawiających się w kolejkach, by wlać do pojemników resztki tłuszczu z patelni. To jednak tylko wyobraźnia, bo w rzeczywistości trudno uwierzyć, że taki system zbiórki wpłynie w znaczący sposób na nasze nawyki.
Segregacja odpadów i recykling to ważne elementy współczesnej gospodarki odpadami. Problem w tym, że kiedy miasto stoi przed poważnymi wyzwaniami – brakiem odpowiedniej infrastruktury, problemami zdrowotnymi mieszkańców czy katastrofą demograficzną – władza, zamiast rozwiązywać istotne kwestie, oferuje symboliczną ekologiczną „nowinkę”.
Ile kosztuje ten „miś”?
Z dokumentów, jakie uzyskał nasz działacz Mariusz Imielski, wynika, że miasto nie kupiło urządzeń, tylko je wydzierżawiło. To oznacza, że zamiast jednorazowej inwestycji, co miesiąc płaci 600 zł za każdą z pięciu maszyn. Do tego dochodzi prawie 20 tysięcy złotych na przygotowanie infrastruktury. Razem przez pierwsze 12 miesięcy zapłacimy 55 700 złotych netto.
Ktoś powie – to w skali Płocka drobne pieniądze, tylko że miasto nie ma nadmiaru pieniędzy, ale deficyt.
Płock od lat zmaga się z brakiem strategicznych inwestycji. Brakuje oddziału psychiatrii dziecięcej, dostęp do lekarzy specjalistów jest niewystarczający, brakuje parkingów i śmielszych działań prorozwojowych. Miasto potrzebuje nowoczesnej obwodnicy i wyprowadzenia ruchu ciężkiego poza swoje granice. Wielu wyborców oczekiwało ambitnych projektów, a dostaliśmy… olejomaty.
Płock zasługuje na więcej
Nie chodzi o to, żeby krytykować każdy ekologiczny pomysł. Chodzi o to, że mieszkańcy mają coraz większe poczucie, że władza zamiast skupiać się na rozwiązywaniu prawdziwych problemów, zajmuje się tworzeniem fasady działań.
Olejomaty same w sobie nie są złe. Są jednak symbolem tego, jak zarządza się Płockiem – wielkie wyzwania są zamiatane pod dywan, a na ich miejsce wprowadzane są łatwe do sfotografowania gadżety. Takie, które nie bolą politycznie, nie wymagają dużych nakładów, a dają iluzję aktywności.
Płock potrzebuje wielkich inwestycji, które zatrzymają w nim młodych ludzi i dadzą im perspektywy. Potrzebuje prawdziwych reform, a nie kolejnych symbolicznych działań. Potrzebuje rzeczywistego planu, a nie PR-owych tematów zastępczych. I tego mieszkańcy mają prawo wymagać.
Marek Tucholski
Prezes Ruchu Narodowego w Płocku, wiceprezes Okręgu Mazowieckiego Ruchu Narodowego, koordynator Konfederacji w okręgu płocko-ciechanowskim, ekspert ds. polityki energetycznej.
Poglądy zawarte w felietonach, opiniach – nie ingerujemy w ich tematykę i treść – nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Autorzy przedstawiają w nich swoje zdanie na różne tematy.
Udostępnij artykuł:
Zobacz także
Uchwała przyjęta – pierwszy sukces w walce z masową imigracją
Autor: Marek TucholskiWładze Płocka ukrywały prawdę o Centrum Integracji Cudzoziemców
Autor: Marek TucholskiKomisja Infrastruktury uderza w CPK i Płock. Tracimy szansę na rozwój?
Autor: Marek TucholskiOlejomaty to miś na miarę naszych aspiracji
Autor: Marek TucholskiRozpatrzenie niewygodnej petycji opóźnione. W tle temat Centrum Integracji Cudzoziemców
Autor: Marek TucholskiPłock staje się smutnym miastem… Pieniądze szczęścia nie dają? W naszym przypadku to dość trafne określenie
Autor: Marek TucholskiDlaczego (prawie) nikt nie wiedział o wizycie Rafała Trzaskowskiego w Płocku?
Autor: Marek TucholskiSylwester w Płocku – czas na zmianę! Możemy wszystko zorganizować własnymi siłami
Autor: Marek Tucholski