Anna LewandowskaAnna Lewandowska
MOIM ZDANIEM

Krwawy kawał mięcha pomiędzy majtkami a okularami… Nie razi was to? Najwyższa pora, by Płock nabrał elegancji

Kiedy byłam mała, w moim mieście mówiło się: „Wystroiła się jak Falbowa”. Do niedawna, a jeszcze i teraz, Płock jest jak ta mityczna Falbowa. I dobrze, że nastąpi kres tego bałaganu, kiczu, braku umiaru.

Tak naprawdę, to do dziś nie zgłębiłam tajemnicy Falbowej: kim była, gdzie mieszkała i jak wyglądała. Ale ubrać się jak ona, znaczyło tyle, co totalne bezguście, cudaczność, nadmiar ozdób i zgoła niechlujstwo.


Od redakcji: minął czas na dostosowanie się do przepisów uchwały krajobrazowej, miasto na poważnie zabiera się za ich egzekwowanie. Zapowiada kontrole, stawia na wielkie porządki w przestrzeni publicznej, usuwanie m.in. szpecących ją nielegalnych reklamowych pstrokacizn. To nasz pierwszy tekst z cyklu „Odsłaniamy miasto”. Wkrótce – kolejne.


Po tym, jak zmienił się ustrój, wystrzeliła wszelka przedsiębiorczość. W Polsce i w Płocku też. Przemysł, usługi, ale też wielkie sklepy i małe sklepiki wzięły sobie do serca hasło o tym, że reklama jest dźwignią handlu i się zaczęło…

Płock zaczął niknąć pod nawałą ulicznych reklam…

… których jakość i estetyka pozostawiały bardzo wiele do życzenia. Witryny sklepów, które z założenia winny służyć reklamie, ukazując obficie bogactwo asortymentu i zapraszać do wnętrza, zostały zasłonięte okropnymi wyklejankami. Pamiętacie te koszmarne pomidory giganty, nadnaturalnych wymiarów truskawki i tym podobne obrzydlistwa? W przestrzeni miejskiej było to gorsze chyba nawet od disco polo w muzyce.

Punkty z lodami przy Tumskiej – ale nie tylko – wciąż jeszcze potrafią straszyć jakimiś buraczkowymi płachtami, na których zamieszczano zdjęcia specjałów. Odstręczające.

Czasem sprawia mi to uciechę

Gigantyczne reklamy uparły się, żeby zasłonić płockie budynki, ich architekturę. Nie dość, że wygląda to absurdalnie, to tworzy wrażenie potwornego bałaganu. Dodają go wszelkie ogrodzenia i płoty także przy prywatnych posesjach, na których wciąż są wieszane paskudne plandeki z nadrukowanymi „zachętami”. Źle napięte płachty zaczynają szybko zwisać smętnie i groteskowo zniekształcają zdjęcia oraz napisy.

Moja znajoma określała zawsze to zjawisko mianem: „Rzygawiczne”

Przyznaję, że są przypadki, kiedy mi to sprawia uciechę – gdy przed wyborami „rzygawicznie” zwisają wizerunki łasych na taką reklamę kandydatów na wszelkie urzędy. To jak kara za ich brak szacunku dla naszych oczu.

Mam wrażenie, choć mogę się mylić, że nieco zmniejszyły się lasy billboardów. o których można powiedzieć, że…

… to dopiero orgia bezguścia!

Były te billboardy (a w niektórych miejscach wciąż jeszcze są) – ustawione jeden obok drugiego, bardzo często nielegalnie, zasłaniające się wzajemnie, przekrzywione, upstrzone tragicznymi zdjęciami, gdzie krwisty kawał mięsa – w promocji po 9,99 zł tylko do czwartku – ocierał (ociera) się o biust półnagiej modelki, wkraczał (wkracza) w strefę majtek – w wyjątkowo korzystnej cenie, usiłował (usiłuje) założyć okulary – okazja z tytułu ileśtamlecia działania firmy optycznej itp., itd. A na to wszystko lał (leje) się obficie płyn do prania albo do zmywania naczyń.

Co ciekawe, skutek tej nieujarzmionej gęstwiny był i jest taki, że trudno wyłapać reklamę, która by zainteresowała. Jaskrawe plamy zlewają się w jedno i stają się absolutnie bezskuteczne. Jest jeszcze jeden negatywny aspekt takiego natłoku – banery skutecznie zasłaniają miasto i nie dają przyjezdnym szansy, by zobaczyli urodę Płocka, pozostawiając tylko wrażenie chaosu.

Na nic wypastowane podłogi, jeśli pod stołem leżą stare skarpety

Informacja, że ratusz naprawdę i ostatecznie zamierza zrobić z tym porządek, zapowiadając kontrole i wreszcie egzekwując zapisy ustawy krajobrazowej, jest kojąca.

Bo Płock to naprawdę ładne miasto i nie zasługuje na to, żeby wyglądał jak wysypisko śmieci.

Często słyszę, że u nas jest brudno. To nieprawda (jeśli już mieć pretensje, to do samych siebie, bo ktoś te papiery, folie, pety itp. rzuca wprost na ulice). Naprawdę nie jest źle. Tylko że to tak jak w domu: można wysprzątać na błysk, ale jeśli pod stołem leżą stare skarpety, na krzesłach swetry, bielizna wala się na podłodze w sypialni, a buty z przedpokoju wchodzą aż do salonu, to na nic wypucowane okna i wypastowane podłogi.

Bez dzikich reklam nasze miasto odzyska sporo umiarkowanej elegancji.

Płocku, nie bądź już jak Falbowa.

Czekamy na Wasze opinie

A co Wy o tym sądzicie? Też uważacie że pstrokacizny, nielegalne reklamy psują wizerunek miasta? A może Wam to nie przeszkadza? Ciekawi jesteśmy Waszych opinii. Piszcie: redakcja@gazetaplocka.com.pl, komentujcie na Facebooku.

Na zdj.: Ciąg billboardów przy ul. Wyszogrodzkiej, przed skrzyżowaniem z al. Jana Pawła II. Fot. Dominik Dziecinny

Kategoria: News, Opinie

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl