MOIM ZDANIEM
Moja choinka ma prawdziwny pień i jest prawie śliczna. Z naciskiem na prawie. Pochwalcie się swoimi drzewkami!
Myślicie sobie – ale błąd w tytule! Nic bardziej mylnego. Pień mojej choinki jest z prawdziwego drewna, ale jest dziwny. Czyli co wychodzi? Że jest prawdziwny!
Nie wiem, jak u was, ale u mnie strojenie bożonarodzeniowego drzewka ma swoją długą i podlegającą różnym modyfikacjom tradycję. Zaczęło się od żywego świerka osadzanego w skomplikowanych stojakach, potem były sztuczne koszmarki, takie – pamiętacie? – sterczące sztywne druty omotane plastikiem udającym igły, w końcu znów żywe rośliny, ale już w doniczkach. Jodły kaukaskie lub świerki srebrne, bo z nich igły prawie wcale nie leciały. Liczne próby przesadzenia drzewek po świętach do ogrodu na wsi powiodły się tylko w dwóch przypadkach.
Słaby wynik, niestety.
Moja choinka jest hybrydą
Kiedyś stroiliśmy choinkę obowiązkowo wieczorem w przeddzień Wigilii, bo brodaty święty nasz dom nawiedzał zwykle w nocy i w wigilijny ranek prezenty już były na miejscu. W strojeniu udział brały dzieci, jakżeby inaczej, co skutkowało co roku ogromnymi stratami w bombkowym arsenale. I choć dzieci już wyrosły i odfrunęły do własnego życia, to nadal z Panem Mężem ubieramy drzewko. Tyle że się zbuntowałam i trzy lata temu nabyłam via internet choinkową hybrydę. Pień ma jakby prawdziwy, z wydrążonym na całej długości otworem, do którego wkręca się się sztuczną zieleń korony. Na zdjęciu wyglądało to pięknie, ale w realu…
– Mamo, rany, co to za dziwadło? – córka taktowanie powstrzymała się od dosadniejszych określeń. Ale co tam, mój dom, moja choinka i już!
Coś mnie jednak w mojej choince uwierało…
Od jakiegoś czasu dekorowanie świąteczne odpracowujemy kilka dni wcześniej nim zaświeci pierwsza gwiazdka. Powiem prawdę – żeby już mieć z głowy, no i żeby jakoś weselej na duszy się zrobiło w te najkrótsze w roku dni.
Tym razem rytuał odbył się w sobotę. Pan Mąż jakoś wielkiego entuzjazmu nie wykazywał, ale nie ze mną te numery! Najpierw więc urażony stwierdził, że zgubił się stojak od naszego dziwoląga. Akurat! Znalazłam raz dwa i udało mu się całość zmontować. Pora na lampki. Wszystkie choinkowe utensylia przyniesione ze schowka, a tych cholernych lampek nie ma! Dobra, znalazły się, zamotane w pięć reklamówek (jakim cudem w pięć, nie mam pojęcia). Coś mnie jednak uwierało…
– Zakładaj – zaordynowałam zdesperowana, patrząc, jak Pan Mąż mota się w kable ze kolorowymi żaróweczkami, główkując, czy z góry na dół, czy z dołu do góry. Pięknie wyszło ostatecznie, ale uwieranie jakoś mnie nie opuszczało.
… ale w końcu przestało
Teraz ja przystąpiłam do akcji. Najpierw umieściłam na czubku złoty czubek i… ups! Czub przechylił się niebezpiecznie w prawo. Poprawiłam, to wywinął kozła w lewo. Co go doprowadziłam do pionu, to ten, czubek istny, chwiał się za każdym razem w innym kierunku. Ustabilizowałam go dwoma ciężkimi dzwonkami z wikliny, i jakoś się uspokoił. Potem było z górki, zabawki i bombki zajmowały kolejne gałązki, kiedy w jednym z pudełek odkryłam…
– Cholera! To są właściwe światełka na choinkę – ryknęłam gromko, aż mąż oderwał się od skoków narciarskich w telewizji.
Spojrzał tak, że zrejterowałam. – Kochanie, te lampki, co już założyłeś, są śliczne, nie będziemy nic zmieniać – zapewniłam tak szybko, jak to tylko możliwe, bo czułam, że zaraz może dojść do erupcji wulkanu. Ale przynajmniej uwierać mnie przestało.
Cała operacja odbyła się pośrodku salonu na podłodze, na koniec należało choinkę ustawić na komodzie, żeby nie zabierała miejsca. Pośrodku zostać nie mogła, bo ja na środku salonu mam komin z kominkiem, taka fanaberia mnie kiedyś dopadła. Niestety.
Okazało się, że złoty czubek się nie bardzo mieści. Kurrrteczka. Ze złości walnęłam w czubek czubka i o dziwo, opuścił się o kilka centymetrów. No i wszystko gra (na zdjęciu)! A że wygląda głupio, bo na wysokości oczu jest ten długi prawdziwny pień? Bez przesady. Przynajmniej będzie więcej miejsca na prezenty.
Jak wyglądają Wasze choinki?
A swoją drogą, czy tylko ja mam takie przygody choinkowe? Pokażcie fotki swoich choinek, bo wiecie, każdy lubi oglądać bożonarodzeniowe drzewka.
Czekamy na Wasze zdjęcia: redakcja@gazetaplocka.com.pl
Udostępnij artykuł:
Zobacz także
Chłopcy z Placu Broni i Nocna Zmiana Bluesa w Orlen Arenie, art déco z Budapesztu przy Kolegialnej, „Seks…” na Nowym Rynku…
Autor: Milena KolibczyńskaZ kroniki policyjnej. Po wypadku na Dobrzyńskiej jedna osoba w szpitalu
Autor: Arkadiusz AdamkowskiDom przy Sienkiewicza 64, w którym mieszkał Symcha Guterman z żoną Ewą i synem Jakubem, wpisany do rejestru zabytków!
Autor: Gazeta PłockaPodejrzany o zabójstwo 46-latek z Ciechanowa, poszukiwany m.in przez płockich policjantów, zatrzymany
Autor: Gazeta PłockaEnergetyki idą do dentysty. Zmiany, które powodują, są nieodwracalne
Autor: Jarosław WaneckiMuniek Staszczyk o Płocku: Mieścina z molochem w tle i atmosferą bardziej szarą niż na Grochowie wypiękniała i jest dziś nie do poznania
Autor: Jarosław KozaneckiDziś Dzień Babci. Babcia też człowiek! Przestańcie ubierać babcie w kapcie! Felieton zbuntowany na okoliczność
Autor: Anna LewandowskaŻycie to nie teatr, ale w teatrze toczy się życie! To marka powiatu, miasta i całego naszego regionu
Autor: Ziemkiewicz& Kominek