Jarosław WaneckiJarosław Wanecki
CZAS WYTCHNIENIA

Hotel ze śniadaniem, kawałkiem szafy, żelazkiem, widokiem i bez pluskiew, czyli w odpoczywaniu szczegóły mają znaczenie

Niejednokrotnie źle zaplanowany wyjazd, a także nieznane towarzystwo mogą zdecydować o wakacyjnych wspomnieniach in minus.

Spokojny sen i poranny posiłek są podstawą do całodziennych aktywności. Nie zawsze mamy na to wpływ, co czasem wychodzi na dobre, stając się powodem ponownych odwiedzin. Bywa jednak, że przyzwyczajenie do miejsca zamyka dalszą drogę w świat.

Hotele dzielę na kategorie: służbowy, wycieczkowy i pobytowy. Wiele osób na czas dłuższego wypadu wynajmuje wielkomiejski apartament w kurorcie lub wiejski domek „na końcu świata” albo pokój w gospodarstwie agroturystycznym. Śniadanie trzeba wówczas ogarnąć indywidualnie lub poszukać w szerokiej gastronomicznej ofercie okolicznych kawiarni i restauracji.

Paryska bagietka, odrobina dżemu i sok pomarańczowy otwierają oczy setek tysięcy turystów w hotelach preferujących kuchnię francuską. W krajach anglosaskich z pewnością znajdzie się jajecznica na bekonie. W Ameryce jest czas na gofry, które przygotowuje się samodzielnie. W Japonii surowe jajka czekają na decyzję przez ile minut mają znaleźć się we wrzątku. Najbogatszy bufet na dzień dobry proponują Włosi, co sprzyja opóźnieniom zwiedzania, gdy rozmowy przy smakołykach i espresso toczą się niespiesznie.


Numer pokoju pamiętam tylko podczas pobytu. Pokój służbowy ma zapewnić wygodne spanie, o którym decydują materac i pościel, obejrzenie filmu lub poczytanie przed snem przy dobrym świetle, korzystanie z czystej łazienki i śniadanie, będące finałem obfitszym niż w domu.

Weekendowe przyłożenie głowy do poduszki jest bardziej wymagające, bo najczęściej rodzinne. Kawałek szafy nie jest oczywisty i bookując się, trzeba sprawdzić taki detal. Dalej: czajnik, żelazko, suszarka do włosów, regulacja klimatyzacji, widok z okna. Przedłużający się hałas z pobliskiego pubu zaskakuje, tak jak wtyczki do uszu w zestawie na nocnym stoliku. Wesela w restauracjach, a co za tym idzie eskapady podchmielonych gości, skutecznie mogą wybić ze snu.

To wszystko zaczyna być istotne i może popsuć nastrój. W wersjach pobytowych, gdy w grę wchodzi tydzień lub dwa mieszkania w nowym lokum potrzeby rosną. Sklepik przy recepcji. Bezpiecznie zaparkowany samochód. Pokój zabaw dla dzieci z opieką na kilka godzin. Ręczniki zmieniane według potrzeb. Pewność, że w indyjskich czy meksykańskich kocach nie ma pluskiew. Szlafrok, gdy trzeba paradować w windzie jadącej na basen lub na drugą stronę tureckiej autostrady nad morze. Pokój w piwnicznej greckiej izbie może przytłaczać. Wysokie łóżko w Las Vegas wymaga fizycznego wysiłku, by się na nim położyć. Apartament hotelowy w Kapsztadzie to ni mniej, ni więcej, tylko mieszkanie z pięknymi bibelotami, małą kuchenką i już nie tylko standardowym biurkiem do pracy, ale stołami i kanapami do wypoczynku. Kontrastują z nim na przykład maleńkie pokoiki w Tokio.

Wszystko jest regulowane ceną i miejscem. Im bliżej centrum, tym drożej, a czasem także gorzej, ale nie ma tu żadnych reguł. Wszystko się może zdarzyć. Od portugalskiego pensjonatu z załamującym się łóżkiem, poprzez awarię kanalizacji w warszawskiej Victorii, aż po chiński komplet higieniczny ze szczoteczką do zębów w standardzie. B&B. Łóżko, śniadanie i… strefa ciszy. Takie proste i tak niepewne, gdy zakłada się rezerwację z nadzieją, że nocleg poza domem wyjdzie na zdrowie.


Noc spędzona w pociągu w przedziale kuszetkowym i otwartą umywalnią na korytarzu może być przygodą jednorazową. Na dłuższą metę warto zadbać o przedział dwuosobowy z łazienką. Za to kajuta na statku i namiot na pustyni zasługują na odrębny felieton.

Jarosław Wanecki

Lekarz, prezes Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru, podróżnik

Na zdj. na górze strony: Sala śniadaniowa w hotelu pobytowym na Malcie

Fot. Jarosław Wanecki

Kategoria: News, Opinie

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl