Magical, Goha, chłopaki z Raszei… Patostream – twoje dzieci lubią to. Płocczanin w zgniłym świecie internetu

Skąd się wziął fenomen patocelebrytów? Kim są ludzie, których libacje śledzą na żywo i z wypiekami na twarzach tysiące młodych widzów? Sprawdzam. Pukam do drzwi z tabliczką „Obiekt monitorowany”. Mam wrażenie, jakbym wsunął głowę do zsypu na śmieci i głęboko, głęboko się zaciągnął…

Fot. Magdalena Ignaciuk-Rakowska

Kilka lat temu zobaczyłem go po raz pierwszy. Szedł głównym deptakiem miasta (to był Toruń) – wysoki, barczysty, w sportowych ciuchach i z wielkim, lśniącym zegarkiem na nadgarstku. Szedł z kumplem, coś do niego krzyczał; bluzgi fruwały jeden za drugim. Zrobił wokół siebie szum i zniknął za rogiem. Jakby przez miasto przeszło małe tornado.

Tornadem był Daniel Z., zwany Magicalem, pochodzący z Torunia gwiazdor internetu. Patostreamer, który w transmisjach na YouTubie upijał się do nieprzytomności i awanturował z domownikami.

Patostreamerzy przy Urzędniczej 2…

Domownicy Magicala – jego matka Małgorzata i ojczym Jacek – pili równo z nim. Czasem ledwie trzymali się na nogach, przysypiali w fotelach i robili pod siebie. Patologiczne transmisje Daniela z bloku przy Urzędniczej oglądały tysiące widzów.

Toruń, Urzędnicza 2
Toruń, Urzędnicza 2

Podobnych kanałów na YouTubie były dziesiątki. Postacie takie jak Rafonix, Rafatus, Bystrzak czy Gural przyciągały tysiące widzów, niestety najczęściej młodych. W swoich transmisjach upijali się do nieprzytomności, polewali alkohol nieletnim, obrzucali się wulgaryzmami i okładali pięściami.

Jeden z patostreamerów – Papa Smerfik – do swoich transmisji zatrudniał uzależnionych od alkoholu bezdomnych. Wynajął dla nich mieszkanie, sadzał przed kamerą i zapewniał wódkę bez limitu. Jeden z bezdomnych w końcu zmarł, wyniszczony alkoholem.

… patostreamerzy na gościnnych występach w Orlen Arenie…

Na swoich transmisjach zarabiali całkiem spore pieniądze. Podpisywali też lukratywne kontrakty na walki w klatkach. Jedna z takich gal, w trakcie której w ringu mierzyły się gwiazdy internetu, odbyła się w październiku 2023 r. w płockiej Orlen Arenie.

Nie wszystkim płocczanom podobała się ta impreza. O protestach mieszkańców pisała płocka „Gazeta Wyborcza” – redakcja, w której zaczynałem przygodę z dziennikarstwem. Po cichu liczyłem na to, że presja przyniesie skutek i gala zostanie odwołana. Tak się jednak nie stało. Orlen Arena zapełniła się do ostatniego krzesełka, a w jednej z walk zmierzyły się ze sobą matka patostreamera Daniela Magicala i jego życiowa partnerka.

Chciałem zrozumieć, skąd się wziął fenomen patocelebrytów. Kim są ludzie, których alkoholowe libacje śledzą na żywo tysiące młodych widzów? Jak to możliwe, że od tylu lat funkcjonują w sieci poza jakąkolwiek kontrolą i bez żadnych granic? Jakich postaw i wartości uczą młodych ludzi, którzy z wypiekami na twarzach śledzą ich losy w internecie?

… i patostreamerzy w wieżowcu przy Raszei

Postanowiłem, że napiszę o tym książkę. Daniel Magical stał się jednym z jej głównych „bohaterów”.

Pisząc, dowiedziałem się, że kupony od „sławy” Daniela Magicala odcina jego ojczym Jacek. Człowiek, który podczas transmisji był bity, wyzywany i poniżany przez domowników. Jacek, zwany też Jacą, rozstał się z Małgorzatą i zamieszkał z kolegą, uzależnionym od alkoholu Mariuszem, innym gościem patostreamów Magicala. Z pomocą młodego mieszkańca Torunia stworzyli własny stream pod nazwą „Chłopaki z Raszei”. Postanowiłem sprawdzić, jak patostream wygląda od kulis. W efekcie sam stałem się jednym z jego uczestników.

Relację z tego, co zobaczyłem, zamieściłem w książce „Pato&influencerzy. Twoje dziecko lubi to”, której fragment znajduje się poniżej.

Z opisu wydawnictwa: Mariusz Sepioło zagląda za kulisy zgniłego, zdemoralizowanego świata „internetowych gwiazd”. Jako pierwszy dziennikarz w Polsce zagląda do akt sądowych, w których oskarżeni i skazywani byli influencerzy z czołówek plotkarskich portali. (…) To opowieść o świecie dostępnym za jednym kliknięciem. To historie młodych ludzi, którzy stali się idolami swoich rówieśników, choć nie byli przygotowani do tej roli. To również pytanie o to, ile naprawdę wiemy o naszych dzieciach, ich problemach, marzeniach, lękach i wartościach. Niekiedy zaglądamy im przez ramię i zerkamy na rozświetlony ekran. Ale co tak naprawdę dostrzegamy?

***

Jest wczesna wiosna 2024 r. Ustalam dokładny adres mieszkania, w którym Jacek i Mariusz powoli zapijają się na śmierć.

Pukam do drzwi. Na nich tabliczka: „Obiekt monitorowany”. W pewnym sensie to informacja zgodna z faktami.

Otwiera mi wysoki, szczupły mężczyzna w poplamionym szarym dresie. Poznaję go, ma na imię Mariusz. Przedstawiam się, mówię o książce, którą piszę. Sekundę później Mariusz zaprasza mnie do środka.

Zapach osiada wewnątrz nosa, na języku, w gardle.

Mam wrażenie, jakbym wsunął głowę do zsypu na śmieci i głęboko, głęboko się zaciągnął.

Wszędzie kartonowe pudła, materace, koce, kołdry, szmaty, buty, wiele, wiele różnych butów, foliowe i papierowe torby w nieprzebranych ilościach, pudełka po jedzeniu na dowóz, na podłodze we wszystkich pomieszczeniach wysokie zaspy styropianowych kulek, takich, którymi zabezpiecza się szklane przedmioty, żeby się nie zbiły w transporcie, gruba, bardzo gruba warstwa brudu na meblach, na podłodze, na ścianach (miejscami przybrała już formę czarnej mazi), siki i gówno w łazience, stosy naczyń w kuchni i przede wszystkim butelki, wiele dziesiątek, może nawet setki pustych butelek.

Kątem dostrzegam jakiś ruch. To człowiek. Leży na tapczanie na lewym boku, głowa zakryta kocem. Teraz lekko się unosi. Poznaję: to Jacek, pseudonim Jaca, były już konkubent Małgorzaty Z., były przyszywany ojczym Daniela Magicala. Obecnie współlokator Mariusza i drugi bohater patostreamów z cyklu „Chłopaki z Raszei”.

Zaglądam głębiej i widzę, że na ścianie wisi sporej wielkości plakat. Na nim rozpoznaję Małgorzatę Z., matkę Magicala.

Przede mną biurko, a na nim monitor. Na monitorze program do prowadzenia transmisji na żywo. Obok monitora kamerka skierowana na pokój. Trwa transmisja. Aktualnie, informuje mnie Mariusz, ogląda nas jakieś dziewięćdziesiąt osób.

W ten sposób sam staję się bohaterem patostreamu.

***

Mariusz siada przede mną na krawędzi tapczanu. Wzrok ma mętny. Jacek leży dalej. Unosi głowę i tak zastyga. Mariusz mówi: że właśnie „przymierzają się do sprzątania”. Że dużo osób w internecie ich „hejtuje”. Mariusz nie wie dlaczego. Dziennie jego telefon dzwoni po 150 razy – to dzieciaki robią sobie z nich żarty. W większości oglądają ich dzieciaki. Są też dobrzy ludzie: ci zamawiają im jedzenie z fast foodów.
Sąsiedzi? Skarżą się czasami. Że głośno jest w mieszkaniu na przykład. Policję wzywają. Kiedyś nawet przyjechała straż pożarna.

W wieżowcu przy Raszei mieszka od dziecka. Teraz sam, bo rodzice umarli.

Właścicielem streamu jest Mariusz, „inne osoby” mu tylko pomagają. Mariusz zna się na informatyce, bo kiedyś „administrował czaty”. A streamowanie zaczynał na Urzędniczej, u rodziny Z. Tam poznał Jacka, który się do niego wprowadził.

To na Urzędniczej publiczność zobaczyła go po raz pierwszy. Tam się nauczył tego trudnego fachu. Upijał się, tracił równowagę i zabawnie upadał, więc internauci nazwali go „Mariuszem Pająkiem”. Dziś z Danielem Z. ani Mariusz, ani Jacek nie mają kontaktu. Magical się tu nie pokazuje. Małgorzata, która uśmiecha się z plakatu, też nie.

Za patostreamera Mariusz się nie uważa. Jest po prostu streamerem.

Patostreaming – wyjaśnia – to jest ta gorsza wersja.

***

– Mariusz to nie był zły chłopak. Nigdy nie był agresywny, nie było z nim problemów – mówi mi starsza pani, sąsiadka Mariusza z wieżowca. Dobrze wie, co się dzieje w mieszkaniu streamerów. Pod blok przyjeżdżała policja, przyjeżdżało pogotowie. Co chwilę zjawiają się jacyś goście, najczęściej pijani.

– Wszystko zaczęło się psuć, kiedy zmarli jego rodzice – mówi dalej. – To byli bardzo porządni ludzie, ogarnięci. Kiedy ich zabrakło, Mariusz zaczął pić. Wtedy jeszcze pracował, jako ochroniarz, o tu, w tej szkole. Pamiętam, jak z dumą nosił taką odblaskową kamizelkę. Nawet jak go zwolnili, to on w tej kamizelce chodził po osiedlu.

Kilka lat temu zaczął się staczać. Po tym, jak zamieszkał razem z Jackiem.

– Przychodzą do nich jacyś, za przeproszeniem, menele, potem na korytarzu, w windzie śmierdzi. Sąsiadom to przeszkadza, tu przecież porządni ludzie mieszkają. Wiem, że zbierali podpisy, żeby ich jakoś z tego mieszkania usunąć. Nie wiem, czym się to skończyło.

Sąsiadka streamerów nie może uwierzyć, że ktokolwiek te ich transmisje ogląda. Kiedy mówię, że właśnie teraz losy Mariusza i Jacka śledzi na żywo dziewięćdziesiąt osób, kobieta łapie się za głowę. Ode mnie dowiaduje się też, że ktoś wpłaca im pieniądze.

– To jest zamknięte koło – mówi. – Im więcej piją, tym więcej dostają. I tym więcej piją.

Starsza pani martwi się, że to równia pochyła, że Mariusz powoli zapija się na śmierć. Streamerom trzeba jakoś pomóc, ale problem w tym, że oni żadnej pomocy nie przyjmują.

– Wiem, że co jakiś czas jeździ na odwyk, ale po kilku dniach wraca i zaczyna od nowa. Widziałam go ostatnio. Ledwo chodził.

Podczas jednego ze streamów Mariusz zwrócił się bezpośrednio do widzów. Wziął głęboki łyk smakowej wódki, westchnął i zapytał: „Jeżelibym umarł, przyjdziecie na mój pogrzeb?”.

***

Mariusz Sepioło. Fot. Magdalena Ignaciuk-Rakowska
Mariusz Sepioło. Fot. Magdalena Ignaciuk-Rakowska

MARIUSZ SEPIOŁO

Absolwent Jagiellonki, pochodzący z Płocka dziennikarz, przez kilka lat związany z płockim oddziałem „Gazety Wyborczej”. Publikował m.in. w „Tygodniku Powszechnym” i „Polityce”, obecnie dziennikarz śledczy Telewizji Polskiej. Jest też autorem kilku książek reporterskich, m.in. „Ludzie i gady”, „Himalaistki”, „Klerycy”, „Narodowcy”, „Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu”. Jesienią nakładem wydawnictwa SQN ukazała się jego nowa książka o ciemnej stronie mediów społecznościowych: „Pato&influencerzy. Twoje dziecko lubi to”.

Kategoria: Kultura, Miasto, News, Płocczanie

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl