Starosta płocki Sylwester Ziemkiewicz prawomocnie skazany. Wyrok sądu pierwszej instancji utrzymany. „Jest sprawiedliwy”

Sąd przypomniał stwierdzenie obrońcy, że społeczeństwo wybaczyło panu staroście. – Ciśnie się na usta pytanie: jakie społeczeństwo i w jaki sposób miałoby wybaczać panu staroście taką jazdę? – zwracała się do obecnych na sali pani sędzia.

Rzecz działa się prawie dwa lata temu, informacje o niej błyskawicznie obiegły miasto i okolice, miała też swoje reperkusje w gabinetach lokalnych polityków i na sesjach rady powiatu płockiego, gdzie toczyły się gorące dyskusje na temat jej konsekwencji. Nic dziwnego – jej głównym bohaterem był starosta Sylwester Ziemkiewicz.

Był początek kwietnia 2023 r. Starosta wracał z Wyszogrodu do Płocka. Niepewny sposób jego jazdy zainteresował innego, podążającego za nim kierowcę. Na tyle, że zawiadomił policję. W efekcie na granicy Nowego Gulczewa i Płocka, niedaleko skrzyżowania Wyszogrodzkiej, Harcerskiej i Rogozińskiej mundurowi zatrzymali Sylwestra Ziemkiewicza do kontroli drogowej. Wyniki badań na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu wskazały na nietrzeźwość starosty.

Prokurator skierował do Sądu Rejonowego w Płocku akt oskarżenia, niespełna rok po zdarzeniu zaczął się proces, w czerwcu ub.r. zapadł wyrok. Mimo że obrona przekonywała, że doszło do incydentalnego występku, którego nie należy demonizować, Ziemkiewicz został skazany na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok i czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Miał też wpłacić 8 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej oraz uiścić koszty sądowe – 3,7 tys. zł.

Obrona złożyła apelację.

Wyrok najsurowszy

– Chciałbym podkreślić, że mój klient nie neguje swej winy, wyraził skruchę, nie utrudniał toku prowadzenia sprawy – mówił w środę obrońca starosty Artur Przewrocki. Podnosił fakt dużej rozbieżności wyników badania poziomu alkoholu. Przypominał, że w przekazie publicznym pojawiło się ponad 2,5 promila, podczas gdy pierwszy pomiar na miejscu zatrzymania wskazywał na 0,47 mg/l, czyli ok. promila. Tak znaczna różnica może mieć wpływ na wymiar kary.

Co – według obrońcy – może świadczyć o tym, że stężenie alkoholu było niższe?

  • zeznania kilku policjantów (i nagrania z ich kamer nasobnych), którzy potwierdzili, że kontakt ze starostą nie był utrudniony, po zatrzymaniu Ziemkiewicz odpowiadał logicznie na ich pytania,
  • zeznania przypadkowej osoby, która rozmawiała ze starostą w przydrożnym barze między Wyszogrodem a Płockiem i nie zauważyła, by miał on tak wysoki poziom alkoholu,
  • spostrzeżenia funkcjonariuszy, którzy widzieli styl jazdy Ziemkiewicza.

Zdaniem obrony, sąd zastosował karę najsurowszą, czyli pozbawienie wolności. Uniemożliwiono też dobrowolne poddanie się karze. Wszystko to miało wypaczyć końcowe wyrokowanie sądu pierwszej instancji.

Seria badań poziomu alkoholu

W środę Sąd Okręgowy utrzymał zaskarżony wyrok pierwszej instancji. Nie przysługuje już od niego żaden tzw. zwyczajny środek odwoławczy, starosta płocki Sylwester Ziemkiewicz jest prawomocnie skazany.

Nie było go na ogłoszeniu wyroku.

– Sąd pierwszej instancji w trakcie procesu przeprowadził wszystkie niezbędne dowody, jego ustalenia są prawidłowe. Natomiast zarzuty wniesione przez obrońców oskarżonego, skupiające się na naruszeniu przepisów postępowania, jawią się jako całkowicie bezpodstawne – mówiła, uzasadniając wyrok, sędzia Iwona Olenderek.

Odnosiła się do kolejnych elementów apelacji, zaczęła od momentu zatrzymania starosty na granicy Nowego Gulczewa i Płocka, i zarzutów dotyczących wyników badań – a dokładnie: ich rozbieżności – na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu.

Przywoływała, że obrońcy zdają się nie zauważać, że pierwsze badanie trzeźwości zostało wykonane ok. godz. 10 urządzeniem przesiewowym. Jego zadaniem było stwierdzić jedynie, czy badany faktycznie spożywał alkohol, ale bez określenia dokładnego wyniku pomiaru. Starsze modele wskazują nawet tylko, że ktoś pił alkohol lub nie, tak się złożyło, że w tym przypadku mieliśmy do czynienia z nowszym aparatem, który podał rezultat – 0,47 mg/l, czyli ok. 1 promila (stan po użyciu alkoholu określa się w Polsce od 0,2 promila, a stan nietrzeźwości – powyżej 0,5 promila).

– Wciąż było to jednak tylko orientacyjne badanie, jego rezultat oznaczał, że trzeba wezwać funkcjonariuszy z wydziału ruchu drogowego, którzy dysponują specjalistycznym sprzętem, zgodnym z obowiązującymi przepisami, pozwalającym na uznanie wyniku za miarodajny – powtarzała Iwona Olenderek.

Przypominała, że pierwsze badanie z godz. 10.40 przeprowadzone już przez policjantów z drogówki – ale jeszcze w miejscu zatrzymania – wykazało 1,3 mg/l, kolejne (o 10.56) – 1,22 mg/l.

– Następnie oskarżony Ziemkiewicz został przewieziony na komendę miejską w celu przeprowadzenia badania kolejnym urządzeniem elektronicznym, alkometrem, i o godz. 11.25 miał 1,2 mg/l, o 11.26 – 1,15 mg/l, a o 11.54 – 1,18 mg/l – skrupulatnie wyliczała sędzia Olenderek. – Ostatnie badanie odbyło się o 12.28 i wynik wyniósł 1,05 mg/l, a więc nadal powyżej 2 promili.

Atypowe upojenie… Sąd nie dał się przekonać

Obrona lansowała teorię, że u oskarżonego występuje rodzaj atypowego upojenia alkoholowego (może je spowodować nawet niewielka ilość spożytego alkoholu). – W oparciu o literaturę, orzecznictwo stwierdzić należy, że w tej sprawie nie ma wątpliwości co do tego, czy mamy do czynienia ze stanem patologicznym. Twierdzenie, że stan oskarżonego był spowodowany nietypową reakcją organizmu, jest nieprzekonujące – kontynuowała uzasadnianie wyroku Iwona Olenderek.

Tłumaczyła, że upojenie patologiczne nacechowane jest gwałtownymi działaniami, agresją, tymczasem zatrzymany zachowywał się spokojnie.

I dalej: – Wyczuwalna była woń alkoholu, jeden z policjantów zauważył, że oskarżony lekko się zataczał, ale kontakt z nim był dobry. Na początku nie chciał przyznać, ile wypił alkoholu i kiedy, ale potem powiedział, że było to 200 ml. Jedni policjanci zapamiętali, że była to wódka, inni tego nie pamiętali.

Nawet nie połowa, nawet nie jedna trzecia…

Czy wyrok sądu pierwszej instancji był – jak to podnosiła obrona – surowy? Według sędziów Sądu Okręgowego – nie.

Iwona Olenderek: – Przestępstwo to jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat trzech. Na korzyść oskarżonego przemówiły niewątpliwie jego niekaralność, chęć współpracy, skrucha po zatrzymaniu. Ale jednocześnie przejechał on znaczny odcinek drogi krajowej, świadek relacjonował, że zaczął obserwację auta 3 km od ronda w Wyszogrodzie, a więc oskarżony przejechał ok. 30 km. Jego samochód przyspieszał, zwalniał, zjeżdżał na linię środkową, łapał pobocze; to szczęście, że kierowca nie doprowadził do kolizji czy wypadku.

Sąd przypomniał stwierdzenie obrońcy, że społeczeństwo wybaczyło panu staroście. – Ciśnie się na usta pytanie: jakie społeczeństwo i w jaki sposób miałoby wybaczać panu staroście taką jazdę? – zwracała się do obecnych na sali pani sędzia.

Wyjaśniała, że kara ośmiu miesięcy pozbawienia wolności to „nawet nie połowa, nawet nie jedna trzecia ustawowego zagrożenia za to przestępstwo”.

– I dodatkowo z warunkowym zawieszeniem – uzupełniała. – Nie ma nawet wzmocnienia warunkowego zawieszenia karą grzywny. A cztery lata zakazu prowadzenie pojazdów mechanicznych to ledwie jeden rok więcej niż dolna granica ustawowego zagrożenia. W realiach tej sprawy kara nie może się jawić jako rażąco surowa. Wyrok jest sprawiedliwy.

Kategoria: News

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl