Płock żegna Stanisława Płuciennika. Tylko u nas – jak artysta wyczarował z tektury, gipsu, silikonu i brązu ostatnie wybitne dzieło
Tę rzeźbę ukończył w 2024 roku, poświęcił jej łącznie ponad rok pracy. Efekt jego wysiłków nie jest znany szerszej publiczności, a moim zdaniem zasługuje na szczególną uwagę i przejdzie na trwałe do historii Mazowsza.
Na podstawie wyników kilkuletnich badań archeologicznych oraz swojego ogromnego doświadczenia konserwatorskiego i artystycznego w 2023 roku Stanisław Płuciennik podjął się wykonania hipotetycznej rekonstrukcji (na zdjęciu) nieistniejącego od dawna XVIII-wiecznego dworu sannickiego należącego do nie byle kogo, bo samego podskarbiego wielkiego litewskiego Michała Dowoyny Sołłohuba.
Sołłohub nabył dobra sannickie około 1720 roku. W ten sposób, aż po schyłek XVIII wieku, należały do jego rodziny herbu Prawdzic, rezydującej na nieodległym zamku w Oporowie pod Kutnem. Sanniki stały się też częścią większego klucza dóbr magnackich elity czasów saskich i stanisławowskich. W 1727 roku przejął je syn ostatnio wymienionego, wojewoda i kasztelan witebski Józef Antoni, po nim zaś (w 1774 r.) generał armii rosyjskiej Jan Michał.
Albo zrobi to Stanisław Płuciennik, albo nikt tego nie zrobi
Ale zacznijmy od początku. Kiedy tylko powstał pomysł, abyśmy na podstawie zgromadzonych badań i wykopalisk archeologicznych odtworzyli model tego obiektu odlany z brązu – wiadomym było jedno – albo zrobi to Stanisław Płuciennik, albo nikt tego nie zrobi. Niestety artysta nie był na początku chętny do podjęcia się tego zadania.
Zgodnie z zasadami sztuki konserwatorskiej uważał, że rekonstrukcję czegokolwiek możemy przeprowadzić tylko wtedy, gdy mamy niezbite dowody jak wyglądał oryginalny przedmiot. Tutaj zadanie było jednak zupełnie inne i trudniejsze. Dysponowaliśmy tak naprawdę tylko strzępami informacji.
Pan Stanisław podjął się zadania dopiero po długich namowach. Przekonał go istniejący, jedyny rysunek tego dworu zamieszczony w jednej z publikacji o życiu Fryderyka Chopina. Na podstawie zakończonych właśnie badań wiedzieliśmy, że jest to rysunek kompletnie błędny i posiada tak dużą liczbę przekłamań, że nie może dalej funkcjonować jako jedyne hipotetyczne przedstawienie architektury naszego dworu. A takie właśnie edukacyjne zadanie pełnił. Rozpoczęliśmy więc prace nad najbardziej prawdopodobną, choć hipotetyczną wizją tego budynku, bazując na zrealizowanych dworach z tego okresu na okolicznej, mazowieckiej ziemi.
Te wiedzę posiadał właśnie Stanisław Płuciennik.
Najpierw były nieznane dotąd fundamenty
Cała ta historia zaczęła się zupełnie przypadkowo. W listopadzie 2011 roku, podczas prowadzenia instalacyjnych prac ziemnych w przypałacowym parku, natrafiono na relikty nieznanych kamiennych fundamentów. Rozpoczęte natychmiast archeologiczne badania sondażowe potwierdziły przypuszczenia, że mamy do czynienia z kamiennymi fundamentami datowanymi na koniec XVII wieku.
Na podstawie archiwalnych dokumentów i zapisków posiadano wcześniej wiedzę, że w Sannikach istniał niegdyś drewniany dwór, o którym nie wiadomo zbyt wiele. Pełnoskalowe, trójetapowe badania archeologiczne rozpoczęto w 2017 roku. Zadania podjęli się specjaliści z Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie wraz z ekspertami z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Znaliśmy tylko opis ogólny dworu
W wyniku prowadzonych wykopalisk archeologicznych odsłonięto do głębokości 2 m pod poziomem terenu kamienne fundamenty rozległego dworu. Zebrany materiał ukazał bogatą historię tego miejsca oraz całych Sannik, które w minionych wiekach pełniły wyraźnie znaczniejszą rolę niż obecnie. W wybranych warstwach ziemnych znaleziono przedmioty datowane w przestrzeni historycznej począwszy od czasów prehistorycznych czyli Kultury Amfor Kulistych i Kultury trzcinieckiej, przez średniowiecze, aż po wiek XVIII.
Znaleziono także liczne monety pochodzące z całego terenu Rzeczpospolitej datowane na XVI i XVII wiek. Potwierdzało to tezę jak szerokie kontakty kupieckie i polityczne utrzymywały niegdyś Sanniki.
Najmłodszym i najlepiej zachowanym reliktem były fundamenty dworu datowanego na XVIII wiek, a wybudowanego ok. 100 lat wcześniej. Po wykonaniu odpowiednich badań dysponowaliśmy wiedzą o konstrukcji i wymiarach fundamentów tego budynku oraz jedynym fragmencie niezwykle cennego zapisu lustracji z 1775 roku, opisującego dwór i jego stan. Niestety, lustracja obejmowała tylko opis ogólny obiektu.
Dysponując tylko tymi dwiema informacjami zespół badaczy starał się odpowiedzieć na pytanie jak wyglądał ów dwór.
Oddzielnie pracował nad oknami i okiennicami, oddzielnie nad drzwiami. Misternie łączył wiązki trzciny…
Po analizie konstrukcyjnej fundamentów, ich rozmiarów i nośności pracownia architektonicznej rekonstrukcji zabytków we Wrocławiu opracowała cyfrowy, ale ogólny model bryły dworu. Od tego momentu dalsze prace nad formą zostały oddane w ręce Pana Stanisława Płuciennika. Rozpoczęły się żmudne i drobiazgowe prace studyjne. Zbierane były informacje dotyczące wszystkich możliwych elementów i detali.
Potem, jako pierwszy powstał wyczarowany z artystycznym rozmachem tekturowy model elewacji frontowej i łamanego dachu. Bogactwo plastycznych rozwiązań już na wstępie oczarowało zespół realizacyjny.
Pan Stanisław, bazując na swoich wieloletnich doświadczeniach w inwentaryzacji rozwiązań architektonicznych i zdobniczych podobnych obiektów z całego Mazowsza, przystąpił do misternego zestawiania poszczególnych elementów dworu. Oddzielnie pracował nad oknami i okiennicami, oddzielnie nad drzwiami. Misternie łączył wiązki trzciny pokrywającej dolny dach, dobierał wielkość i układ drewnianych gontów dachu górnego, formy kominów, lukarn, daszków nad narożnymi alkierzami, kształtu kolumn obu ganków wejściowych, schodów, wiązań belek na narożach, portyków i wielu innych.
Nad każdym elementem łamał sobie głowę i analizował szczegóły. Dyskusjom i wątpliwościom, które mu towarzyszyły, nie było końca. My byliśmy zachwyceni z każdego nowego kroku jego pracy. On ciągle i nadal nie. Kiedy zaczęły w końcu powstawać pierwsze modele z gipsu, widać było, że na pewno postawiliśmy na odpowiednią osobę. Konserwator i rzeźbiarz w jednej osobie, a do tego wyposażony w specjalistyczną wiedzę.
Na podstawie modeli gipsowych zaczęły powstawać modele silikonowe jako szalunki do odlewów. Rozpoczęliśmy też wyjazdy i konsultacje do odlewni brązu w Brulinach. Do Brulin jedzie się prawie dwie godziny w jedną stronę. To były kolejne cztery godziny analiz historycznych w samochodzie i to każdorazowo. Pan Stanisław był nie tyle doskonałym rzemieślnikiem w tym, co robił. Był artystą, którego wszystkie dni życia wypełnione były pasją tworzenia. Doskonałego i dogłębnie analitycznego.
Wczesną wiosną 2024 roku nadszedł dzień, na który wszyscy czekaliśmy.
Telefon z Brulin. Zapraszamy po odbiór. Odlew gotowy. Model ciężki jak dzwon przyjechał niebawem zawinięty w dwa koce. Został ustawiony na granitowym cokole tuż obok dawnych wykopalisk, w parku.
Dla lepszego zobrazowania wymiarów dworu górne części fundamentów w ziemi obsypano białymi kamykami, a wnętrza izb czarnymi.
Kto teraz pochyli się nad pasjonującymi mrokami sannickiej i mazowieckiej historii?
Uzupełnieniem prac terenowych i rekonstrukcyjnych jest wystawa archeologiczna opowiadająca o wszystkich tajemnicach, które skrywała ziemia w tym miejscu. Wystawa jest zlokalizowana na poddaszu pałacu w Sannikach. Wyposażona w dużą ilość multimediów i cyfrowych nowinek prowadzi widzów przez 13-letni czas badań archeologicznych. Kiedy dopinaliśmy ostateczny kształt wystawy, archeologiczny zespół badawczy już wiedział, że dzięki kontynuowanym cały czas badaniom georadarowym pozostałych części parkowych trawników dotychczasowe badania to jednak początek odkrywania podziemnych tajemnic Sannik, a nie koniec. Sannicka ziemia skrywa prawdopodobnie cały średniowieczny gród. Na jego ruinach posadzony został monumentalny park rozpięty pomiędzy istniejącym pałacem a sannickim kościołem.
Wiadomości o skali tych odkryć dotarły też do wyobraźni i wiedzy Pana Stanisława Płuciennika, rozpalając jego nadzieje na nowe doświadczenia. Niestety nagła i nieoczekiwana śmierć mistrza huknęła nad nami jak ciężkie i opadające kamienne wieko. Po nim nastała już tylko cisza. Kto teraz pochyli się nad pasjonującymi mrokami sannickiej i mazowieckiej historii?
W piątek Płock pożegna Stanisława Płuciennika
Stanisław Płuciennik zmarł nagle w wieku 75 lat. Na nekrologu pojawił się napis:” Urodził się w Skierniewicach, z wyboru został obywatelem Płocka. Był historykiem sztuki i malarzem, niestrudzenie zgłębiającym dzieje Płocka i Mazowsza. Nabożeństwo pożegnalne odbędzie się 27 grudnia 2024 r. o godzinie 12 w Bazylice Katedralnej Wniebowzięcia NMP w Płocku”.
Adrian Brudnicki – koordynator realizacji i projektant wystawy archeologicznej w Sannikach
Udostępnij artykuł:
Zobacz także
Rezonans magiczny z WOŚP w tle, czyli oczywiste w onkologii badanie staje się wyzwaniem, gdy do hałasującej tuby musi wjechać dziecko
Autor: Jarosław WaneckiTrzy auta zderzyły się po południu na Wyszogrodzkiej
Autor: Gazeta PłockaPrawie co drugi kurier z Płocka i okolic ukarany za łamanie przepisów ruchu drogowego lub zły stan techniczny auta. Za to w takiej Ostrołęce…
Autor: Gazeta PłockaŚledztwo ws. darowizny Orlenu dla Watykanu przedłużone. Maseczki, kombinezony, płyny dezynfekcyjne wycenione na ponad 4 mln zł
Autor: Arkadiusz AdamkowskiOlejomaty to miś na miarę naszych aspiracji
Autor: Marek TucholskiW ratuszu zmiany: radny zrezygnował sam. A w „Studiu”: pierwsze w Płocku zdjęcia wieczorne przy lampie o sile 10 tys. świec
Autor: Michał KacprzakCentrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom. Biskup: „Cieszcie się tym miejscem, które Pan Bóg i dobrzy ludzie wam wskazali”
Autor: Arkadiusz AdamkowskiWypadek koło młyna. Po zderzeniu dwóch aut ranny 20-letni kierowca
Autor: Gazeta Płocka