Anna LewandowskaAnna Lewandowska
NA DZIEŃ BABCI

Dziś Dzień Babci. Babcia też człowiek! Przestańcie ubierać babcie w kapcie! Felieton zbuntowany na okoliczność

Jeśli was stać, zabierzcie babcie na rodzinny wypad do kawiarni i raczcie się gorącą szarlotką z lodami, której ona nie musiała piec. Kupcie w imieniu wnucząt dobry lakier do paznokci albo szminkę. Zafundujcie voucher do kosmetyczki lub fryzjera. Kapciom mówimy stanowcze: NIE!

Często będziemy dziś pewnie słyszeć starą piosenkę do wiersza Wandy Chotomskiej. „U babci jest słodko, świat pachnie szarlotką…”. Niby wszystko pięknie, bo ta babcia taka kochana, najlepsza i w ogóle.

Sama jeszcze babcią nie jestem, ale wierzę moim znajomym, że kiedy pojawiają się wnuki, dziadkom płci obojga przeważnie włącza się jakaś dodatkowa, potężna funkcja miłości do malutkiego człowieczka. Napisałam „przeważnie”, bo z tym też różnie bywa, świat nie jest taki polukrowany jak w piosence czy mitologii społeczno-pokoleniowej.

Znam panów dziadków, którzy nie tykają niemowlaka, czekają na jego „uczłowieczenie”, to znaczy na stan, kiedy maluch zaczyna pewnie się czuć na nogach i gadać z jakim takim sensem.

Dziadkowi wolno, bo to facet. Babcia zaś jest często pierwszą, która kąpie maluszka po jego przywiezieniu do domu, ogarnia pieluszki, niańczy, przytula. Bo taka jest jej powinność, taka społeczna rola ugruntowana przez wieki męskiej dominacji.

Ale świat się zmienia, kobiety się zmieniają…

… a i babcie nie takie jak kiedyś. Młode dziewczyny coraz częściej skarżą się na niewygodne, natarczywe, a czasem wręcz chamskie dopytywania przy rodzinnym stole, kiedy będą miały chłopaka, kiedy będzie ślub. Kiedy już stają się żonami, to bywają dręczone dociekaniami, kiedy urodzą dzieci. A gdy już i to się wydarzy, progenitura wyrośnie i założy własne rodziny, to zaczynają się pytania: – A jesteś już babcią? Kiedy będziesz babcią?

Nadszedł mój czas i sama często to słyszę. Mam wtedy ochotę odpowiedzieć: – A guzik cię to obchodzi!

Dziś Dzień Babci. Czy fajnie jest być babcią?

O, to na pewno, sądząc po zachwytach moich przyjaciółek i znajomych. Ale zawsze jest jakieś ale…

– Uwielbiam swoje wnuki, rozpieszczam je, ale nie jestem w stanie cieszyć się nimi dłużej niż przez weekend! Przecież ja wciąż pracuję i mam swoje obowiązki – mówią jedne babcie.

Te, które przeszły już na emeryturę i dla których „każdy dzień jest niedzielą”, dzielą się na takie, które nie dają się uwiązać jako nianie, i takie, które tego nie uniknęły.

Te pierwsze, a jest ich coraz więcej, to wciąż piękne, eleganckie kobiety. Po 30, 40 latach pracy mają swój czas. Chodzą na basen, uczą się języków, jeżdżą po świecie, spełniają marzenia. Nawet skaczą ze spadochronem lub na bungee. A w przerwach dają wyraz swojej wielkiej miłości do wnucząt, obsypując je prezentami, pieszczotami i całusami.

Jednak są i inne babcie. Kiepsko ubrane, niebywające u fryzjera, umęczone. Nieraz widziałam je i słyszałam w płockim czerwoniaku w drodze do pracy.

Pamiętam taką rozmowę między dwiema starszymi kobietami, która starczy za charakterystykę naprawdę dużej części tego pokolenia. Otóż jedna z pań jechała właśnie do szpitala, w którym leżała jej matka staruszka. Od samego rana gotowała obiad dla staruszka ojca. Wprost ze szpitala miała jechać do córki, żeby przygotować coś na obiad dla wnuczki, po którą musiała iść w określonej godzinie do przedszkola.

Rodzice dziewczynki z pracy wracali ok. godz. 17 i wtedy ta babcia dostawała czas wolny. Autobusem jechała jeszcze raz do ojca, żeby sprawdzić, czy wziął wszystkie leki, i wreszcie mogła wrócić do domu. – No muszę im pomagać, bo rodzice już nie mają sił, a dzieci są takie zmęczone po pracy – tłumaczyła znajomej. – Ale powiem ci, że ja już naprawdę nie daję rady, wykończę się chyba…

Gdzie widzicie takie babcie?

I teraz ta piosenka, że u babci jest słodko, świat pachnie szarlotką… Tymczasem jedne babcie nie potrafią w ogóle piec lub nie mają na to ochoty, drugim nie starcza już sił na wypieki. Ale przyjdą wnuczęta, nie same, a z rodzicami, więc ludzi będzie sporo, trzeba stanąć przy garach, choć nogi opuchły, a kręgosłup wygiął się w paragraf.

Kurczę, myślę sobie, my wciąż mamy obraz babci jako grubiutkiej, pulchnej staruszki z siwymi włosami upiętymi w koczek, z dobrotliwym uśmiechem na okrągłej buzi udekorowanej równie okrągłymi okularami! No to rozejrzyjcie się wokół – gdzie widzicie takie babcie? No właśnie, takich już po prostu nie ma! Babcia też człowiek!

Kapcie – nie! Szarlotka – tak, w kawiarni!

Wpisuję w wyszukiwarkę frazę „prezent na Dzień Babci” i ogarnia mnie zgroza.

Owszem, zestawy miodów czy słodyczy są ok. Ale fartuch kuchenny z napisem, że „wszystko najlepiej smakuje, gdy babcia gotuje” to jak zapędzanie do kuchni.

Albo jakieś beznadziejne wycięte ze sklejki (że niby to eko) drzewka z życzeniami – kurzołapki, które tylko zagracają mieszkanie i nic nie wnoszą. No i kapcie, kapcie, kapcie…

Czy szanowny pan, szanowna pani bylibyście uszczęśliwieni takim prezentem? Bo ja nie. To już lepiej poprzestać na samej laurce nagryzmolonej pracowicie przez wnuczę. Laurki chyba (nie mam doświadczeń) są bardzo w porządku. Po śmierci rodziców odkryłam w ich mieszkaniu teczkę, w której przez lata gromadzili rysunki i laurki od dzieci moich i mojej siostry, pieczołowicie podpisując je datami i imionami autorów. Czyli że to było ważne.

Ale kapcie? Trzeba babcie stanowczo odkapciować! Jeśli was stać, zabierzcie babcie na rodzinny wypad do kawiarni i raczcie się gorącą szarlotką z lodami, której ona nie musiała piec. Kupcie w imieniu wnucząt dobry lakier do paznokci albo szminkę. Zafundujcie voucher do kosmetyczki lub fryzjera. Kapciom mówimy stanowcze: NIE!

Kategoria: News, Opinie

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl