Pomysłowe Słupno. Atrapa fotoradaru ma ostudzić zapał kierowców i poprawić bezpieczeństwo mieszkańców
Rzecz dotyczy Borowiczek-Pieniek. Jako pierwsi „fotoradar” przy ul. Piastowskiej zauważyli i poinformowali o nim członkowie facebookowej grupy Night Driving Płock. Sprawa wzbudziła duże zainteresowanie.

Konstrukcja stanęła na prywatnej posesji pani sołtys, za ogrodzeniem, nie ma żadnej styczności z pasem drogowym.
– Niestety, mamy tu ciągły problem z rozpędzonymi samochodami – mówi Anna Banka. – Progi zwalniające nie na wszystkich działają, bywa, że auta wyprzedzają się nawet na nich. Czasem ma się wrażenie, że wywołany przez nie podmuch powietrza zdmuchnie ze ścieżki rowerki z dziećmi. Kierowcy naprawdę powinni zrozumieć, że nie są najważniejsi, innych uczestników ruchu powinni traktować równoprawnie.

Wójt Słupna Marcin Zawadka niejeden raz odbierał sygnały od mieszkańców Borowiczek-Pieniek, domagających się poprawy bezpieczeństwa. Rozumie ich obawy. – Ul. Piastowska to droga przelotowa; po tym jak ją gruntownie przebudowaliśmy, jest chętnie uczęszczana, tym bardziej, że łączy z Płockiem nie tylko naszą gminę. Więcej progów nie mogliśmy już w tym miejscu zbudować, byłaby to zbyt duża ingerencja w komfort życia ludzi – twierdzi Marcin Zawadka.
Dodaje, że od policji też trudno wymagać, żeby ciągle wysyłała tam patrole – mundurowi ze Słupna mają do obsługi aż 17 sołectw.
– Pomyśleliśmy więc wspólnie o atrapie fotoradaru; są w kraju gminy, które na taki krok się decydowały, często były to inicjatywy prywatne – kontynuuje wójt. – Taką konstrukcję kupiliśmy po cenie złomu. Oczywiście, urządzenie nie działa, nie jest uruchomione, nie ma żadnych oznaczeń, które mogłyby sugerować, że to oficjalny sprzęt służb państwowych. Teraz będziemy obserwować sytuację, zbierać opinie, sprawdzać, jaki to odniesie skutek. Najważniejsze będą przy tym głosy samych mieszkańców Borowiczek-Pieniek, to oni mają się czuć bezpiecznie, naszą rolą jest zapewnić im spokój. A kierowcy? Nie powinna dziać im się z tego powodu krzywda – jeśli zastosują się do obowiązujących w tym miejscu ograniczeń prędkości, nie będą musieli nagle hamować, nerwowo się zachowywać. Dla nich też droga stanie się bezpieczniejsza.


Jaki jest odzew już teraz? Część osób chwali pomysł, część zastanawia się, czy wszystko jest zgodne z prawem.
Oto przykłady z innych regionów:
- sołtyska wsi Buczek w Wielkopolsce postawiła w ogrodzie atrapę fotoradaru, wykorzystując obudowę pozyskaną ze złomu. Mieszkańcy zauważyli, że kierowcy zaczęli zwalniać. Działanie zostało uznane za legalne, bo urządzenie znajdowało się na prywatnej posesji i nie podszywało się pod oficjalny sprzęt służb państwowych.
- w Mariance w Lubelskiem ktoś ustawił realistyczną atrapę fotoradaru na prywatnym terenie przy drodze powiatowej. Skrzynka łudząco przypominała prawdziwe urządzenie, co skutkowało tym, że kierowcy zaczęli gwałtownie hamować. Mimo że inicjatywa była anonimowa, mieszkańcy popierali ten pomysł, zauważając poprawę bezpieczeństwa.
- na Podkarpaciu mieszkaniec wsi postawił w ogrodzie coś, co wyglądało jak fotoradar, wykonane z… beczki po oleju i starego aparatu fotograficznego. Kierowcy faktycznie zwalniali. Sprawa trafiła do lokalnej policji, ostatecznie uznano, że skoro właściciel ogrodu nie podszywał się pod służby, a poza tym było to na jego terenie – nie ma podstaw do interwencji.
- małopolska gmina Czernichów postawiła atrapę fotoradaru przy szkole, w miejscu, w którym kierowcy często przekraczali dozwoloną prędkość. Działała psychologicznie – wielu kierowców zwalniało.
Legalne czy nielegalne?
Napisał Auto Świat:
„Sołtyska małej wsi Wielki Buczek w woj. wielkopolskim znalazła skuteczny sposób na pędzących kierowców. We własnym ogródku postawiła fotoradar, co niemal natychmiast przyniosło oczekiwany rezultat – kierowcy zdjęli nogę z gazu. Co ciekawe policja powiedziała, że na to nie trzeba pozwolenia i jest to w pełni legalne. Czy ta nowa metoda stanie się popularna?”.
Skomentował Krzysztof Grabowski, wicemarszałek województwa wielkopolskiego i wiceprezes zarządu wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Poznaniu:
Z serwisu Bezprawnik.pl:
„Mimo związanych z tym kontrowersji mieszkańcy często decydują się na takie rozwiązania w nadziei na przynajmniej minimalną poprawę bezpieczeństwa w okolicy. Bo nikt nie chce skończyć życia pod kołami auta prowadzonego przez kogoś, komu ulica pomyliła się z torem wyścigowym.
Można postawić atrapę fotoradaru na prywatnym terenie, poza pasem drogowym, pod warunkiem że nie podszywa się ona pod prawdziwe urządzenie. Tak, brzmi to dość enigmatycznie, jednak w gruncie rzeczy jest banalne. Bo co to właściwie znaczy podszywać się pod fotoradar? Kiedy można mówić, że ktoś nie tyle co niewinnie nabrał kierowców, tylko że po prostu złamał prawo?
Wyjaśniając to najkrócej: zwyczajnie nie wolno używać urządzeń działających jak normalny fotoradar ani też nie wolno stawiać znaków informujących o obecności fotoradarów, jeśli na danym odcinku nie pracuje prawdziwy sprzęt”.
Oficjalnie to budka dla ptaków, a nieoficjalnie… Oto nowa moda na polskich drogach
Z serwisu Android.com.pl:
„Jednym ze straszaków na kierowców są oczywiście fotoradary. Po remoncie drogi we wsi, gdzie położono nowy asfalt, część z przejeżdżających tamtędy kierowców nie przejmowała się przepisami. Sołtys nie chciała narażać na niebezpieczeństwo mieszkańców, więc postanowiła skorzystać ze sprzętu, który kiedyś na złomie kupił jej mąż.
– To było dawno temu, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że wykorzystamy go w ten sposób. Teraz mąż dorobił do niego nogę, jest okazały i widoczny dla kierowców – Grażyna Krzyżańska, sołtys miejscowości Wielki Buczek, wypowiedź dla portalu Interia Motoryzacja.
Atrapa fotoradaru została postawiona przy drodze, ale zanim się to stało, sołtys postanowiła udać się do odpowiednich służb. Musiała dowiedzieć się, czy faktycznie może postawić taką atrapę przy drodze. W związku z tym, że urządzenie pozbawione zostało wcześniej głowicy i nie działa zgodnie ze swoim przeznaczeniem, może stać przy drodze. Atrapa fotoradaru postawiona została na prywatnej posesji, a nie w pasie ruchu, więc zarówno Policja, jak i Główny Inspektorat Transportu Drogowego nie dostrzegli tutaj żadnych nieprawidłowości”.
Ze strony motovoyager.net:
„Oficjalne działania prewencyjne w Wielkim Buczku są daleko na liście priorytetów policji i władz samorządowych, więc sołtys wsi, pani Grażyna Krzyżańska, wpadła na inny pomysł. Postanowiła wykorzystać pustą obudowę fotoradaru, którą jej mąż kupił kiedyś na złomowisku. Urządzenie, a raczej jego atrapa, stanęło w ogródku pani sołtys na specjalnym maszcie i jest doskonale widoczne z drogi, zwłaszcza że wściekłą żółcią mocno odcina się od rosnących po nim różowych kwiatów.
Koncepcja okazał się skuteczna – kierowcy aut i motocykli jadący przez Wielki Buczek na wszelki wypadek zwalniają. Czy takie działanie jest legalne? Policja oraz GITD nie mają zastrzeżeń do instalacji w ogródku pani sołtys. Obudowa nie zawiera działającego fotoradaru i nie stoi w pasie drogowym. Jest tylko częścią wystroju prywatnej posesji. Doceniamy kreatywność!”.
Udostępnij artykuł:
Zobacz także
Mój koszyczek ze święconką – z roku na rok coraz mniejszy. Czuję się nawet zakłopotany, bo każdy sąsiedzki kosz przytłacza
Autor: Jarosław WaneckiWielka Sobota. Umarł i zmartwychwstał jako pierwszy z ludzi
Autor: Arkadiusz Adamkowski(Nie)oczywista propozycja na Wielki Piątek – droga krzyżowa z cudzoziemcami w tle, a dokładniej…
Autor: Gazeta PłockaNie zatrzymał się do kontroli, „do widzenia” – krzyknął, pomachał policjantom na pożegnanie, uciekał dalej
Autor: Gazeta PłockaGrecy widzieli w krzyżu podłe barbarzyństwo, Rzymianie – haniebną śmierć, Żydzi – znak przekleństwa od Boga. Dla chrześcijan zaś…
Autor: Ks. Andrzej RojewskiNie bójmy się przywoływać wspomnień przy świątecznym stole i okazywać miłości tym, którzy przy nim siedzą
Autor: Ziemkiewicz& KominekSzeroki pęd mieszkańców m. Płocka do zakładania telefonów. Brawo! Jest to znakiem, że Płock dąży z postępem czasu!
Autor: Michał KacprzakŚwięta wielkanocne i wiosenne zwyczaje
Autor: Gazeta Płocka