
Jedna została wyklęta, druga – święta. Dwie kobiety i dwa objawienia w Płocku
Jedna wbrew Kościołowi katolickiemu, do którego należała, stworzyła nowe wyznanie, a jego stolicą stało się nasze miasto. Została ekskomunikowana, ale dziś coraz więcej badaczy zestawia jej losy i objawienia z niemal identycznymi świętej Faustyny. Obie miały doznać ich w Płocku, w przeciągu zaledwie 30 lat.

Płocczanie mariawitów dobrze znają. Ich katedrę, piękne ogrody, pracę charytatywną na rzecz biednych i wykluczonych, którą prowadzili już przed wojną, u zarania swojego powstania. O Mateczce Kozłowskiej też chyba każdy coś słyszał. Niektórzy zapewne pamiętają dawne prześladowanie mariawitów i pogardliwe nazywanie ich kozłami, od nazwiska założycielki.
Ale tylko nieliczni mogliby się pochwalić wiedzą o początkach mariawityzmu i o objawieniach, od których on się zaczął.
„Nagle zostałam oderwana od zmysłów”
Feliksa Magdalena Kozłowska (Maria Franciszka to przyjęte przez nią imiona zakonne) urodziła się w 1862 r. pod Węgrowem w rodzinie rzymskokatolickiej. Miała osiem miesięcy, gdy ojciec zginął w powstaniu styczniowym. Dziewczyna odebrała dość staranne wykształcenie, chciano ją wydać za mąż, ale wolała wybrać życie zakonne. W wieku 21 lat wstąpiła do zgromadzenia ukrytego Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Cztery lata później – za zgodą o. Honorata Koźmińskiego – założyła Zgromadzenie Sióstr Ubogich św. Klary, które później przybrało nazwę Zgromadzenia Sióstr Mariawitek. Została przełożoną, osiadła w Płocku.

Był rok 1893. Zakonnica Maria Franciszka jest w kościele św. Jana. To, co się tam stało, tak opisała:
„(…) po wysłuchaniu Mszy Świętej i przyjęciu Komunii Świętej, nagle zostałam oderwana od zmysłów i stawiona przed Majestatem Bożym. Niepojęta światłość ogarnęła moją duszę i miałam wtedy ukazane: ogólne zepsucie świata i ostateczne czasy – potem rozwolnienie obyczajów w duchowieństwie i grzechy jakich się dopuszczają Kapłani. Widziałam Sprawiedliwość Boską wymierzoną na ukaranie świata i Miłosierdzie dające ginącemu światu, jako ostatni ratunek, Cześć Przenajświętszego Sakramentu i Pomoc Maryi.
Po chwili milczenia przemówił Pan: »Środkiem szerzenia tej Czci, chcę aby powstało Zgromadzenie Kapłanów pod nazwą Maryawitów, hasło Ich: ‘Wszystko na większą Chwałę Bożą i Cześć Przenajświętszej Panny Maryi, zostawać będą pod Opieką Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, bo jako są nieustanne wysiłki przeciwko Bogu i Kościołowi, tak jest potrzebna Nieustająca Pomoc Maryi«”.
To było pierwsze mistyczne objawienie znane pod nazwą „Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia”. I ono dało impuls, by Maria Franciszka zaczęła budować Kościół na podstawie wskazań Jezusa. Kościół oparty na Miłosierdziu Bożym.
Namaluj obraz…
11 lat później – w 1905 r. – w Głogowcu przyszła na świat Helena Kowalska. Chłopska córka, trzecia z dziesięciorga dzieci w rodzinie. Nic dziwnego, że musiała zakończyć naukę po trzech latach podstawówki. Kiedy dorosła, postanowiła wstąpić do zakonu. Gdy uzbierała już niezbędny posag, została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Często zmieniała miejsce pobytu, aż w 1929 r., już jako siostra Maria Faustyna, zamieszkała – na dwa lata – w domu klasztornym przy Starym Rynku w Płocku.
Zakonnica już wcześniej doznawała mistycznych stanów, ale za najbardziej kluczowe uważa się to z lutego 1931 r. W swoim „Dzienniczku”, który nakazał jej prowadzić spowiednik, zanotowała trochę nieporadnie, że oto Jezus kazał jej namalować obraz Miłosierdzia Bożego z podpisem: „Jezu, ufam Tobie”. W swoich wizjach dostała także Jezusowe polecenie powołania nowego zgromadzenia, które miałoby głosić kult Miłosierdzia Bożego.
Bóg poprzez nią miał mówić o złu także w samym Kościele:
„Wtem rzekł mi Jezus: >>Patrz i zobacz rodzaj ludzki w obecnym stanie<<. I w jednej chwili ujrzałam rzeczy straszne: odstąpili kaci od Pana Jezusa, a przystąpili do biczowania inni ludzie, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzia pana. Byli nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co mnie bardzo zdziwiło, byli ludzie świeccy różnego wieku i stanu; wszyscy wywierali swą złość na niewinnym Jezusie”.
Zadziwiające podobieństwo, wielkie różnice
To zdumiewające, że dwie kobiety, dwie zakonnice katolickie w tym samym niemal miejscu i w sumie w bardzo przybliżonym czasie doznały niemal identycznych objawień! Czy to w ogóle możliwe?
Dodajmy, że Marię Franciszkę Kozłowską Kościół ostatecznie ekskomunikował w 1906 r., ale założony przez nią mariawityzm rozlał się po Polsce i za granicą i trwa do dziś. Faustyna zaś, choć nie przyszło to łatwo, została uznana mistyczką, wyniesiono ją na ołtarze.
Wielu badaczy, także z samego Kościoła rzymskokat., zastanawia ten fenomen. Mało tego, jedni zastanawiają się, czy św. Faustyna nie była plagiatorką, inni uważają, że wobec uznania jej objawień należałoby może zrehabilitować Mateczkę Kozłowską.
Ale to już było
Portal ekumenizm.pl zamieścił rozmowę z kapłanem Zgromadzenia Mariawitów Konradem Marią Pawłem Rudnickim. Powiedział on m.in.: „Podobieństwo objawień Mateczki i Faustyny może znaleźć swoje wytłumaczenie w tym, że objawienia Faustyny rozpoczęły się właśnie w czasie jej pobytu w Płocku i oddalonej od Płocka o 10 km Białej (lata 1930-1932). Pierwsza wizja Jezusa Miłosiernego i polecenie namalowania obrazu następuje 22 lutego 1931 roku. Faustyna była już wtedy w Płocku od niemal roku. Płock był siedzibą nowo powstałego Kościoła mariawitów. Po śmierci Mateczki (…) wydane zostaje drukiem >>Dzieło wielkiego miłosierdzia<<. Są to oczywiście tylko spekulacje, ale jest możliwe, że ogromne poruszenie mariawickie dotarło do zakonu Faustyny. Niezależny od Rzymu Kościół mariawitów podejmował kontrowersyjne reformy, takie jak liturgia w języku polskim, komunia w dwóch postaciach, zniesienie celibatu, wyświęcanie kapłanek. W Płocku musiało wrzeć na ten temat w środowiskach kościelnych. Teoretycznie Faustyna mogła przeczytać objawienia Kozłowskiej i wpaść na pomysł małego plagiatu z uwzględnieniem posłuszeństwa wobec władz kościelnych, aby nie sprowadzić na siebie ekskomuniki. Nie była bowiem taka odważna jak Feliksa. Być może nie był to całkiem świadomy plagiat. Ale z pewnością mogła Faustyna zasugerować się pewnymi stwierdzeniami >>Dzieła<<”.
Warto podkreślić, że kapłan ten swój wywód określa jako teoretyczny. W dalszej części rozmowy bardzo poważnie dokonuje porównań objawień obu mistyczek.
Prawda o Bogu Miłosiernym nie była już czymś zupełnie nowym
Monika Białkowska w „Przewodniku Katolickim” zajęła się stosunkiem Kościoła do wizji św. Faustyny i tak tłumaczyła, czemu ta prosta zakonnica musiała przejść trudną i ciężką drogę do swojej świętości.
„Czy jeśli wziąć pod uwagę ten kontekst – bardzo bliski, bo wydarzenia działy się w Płocku i jego najbliższej okolicy, niemal w tym samym czasie! – ktoś będzie się dziwił, że prosta zakonnica, oznajmiająca spowiednikowi, że widziała Jezusa mówiącego o Miłosierdziu, budziła raczej popłoch niż entuzjazm? To przecież wszystko już było i właśnie się kompromitowało w najbardziej spektakularny sposób z możliwych!
Faustyna zaczęła mówić o widzeniu Jezusa, gdy mariawici upadali z hukiem. Nic dziwnego, że słyszała, że jest dziwaczką i histeryczką. Przez dwa lata nie spotkała nikogo, kto by uwierzył, że objawiający się Jezus nie jest wytworem jej wyobraźni. Nie można tego tłumaczyć jej prostotą: dzieci w Fatimie też były proste. Nie można tego tłumaczyć oryginalnością orędzia – wszak prawda o Bogu Miłosiernym nie była czymś zupełnie nowym. (…) W uszach ówczesnych ludzi wciąż brzmiała odczytywana w kościele ekskomunika dla Kozłowskiej.
Przełożona s. Faustyny, matka Michaela Moraczewska, jesienią 1931 r. pisała: >>Bardzo się wtedy lękałam, żeby nie wprowadzić do życia Kościoła choćby najmniejszej nowostki, fałszywych nabożeństw itp., a jako główna przełożona czułam się tu za nasze Zgromadzenie odpowiedzialna<<”.
Autorka konkluduje, że jednak Miłosierdzie Boże zwyciężyło.
23 sierpnia 1921 r. zmarła Maria Franciszka Kozłowska. Dla mariawitów jest świętą. Do Płocka, do katedry mariawickiej, w podziemiach której została pochowana, pielgrzymują nieustannie wyznawcy i turyści.
Faustyna zmarła w 1938 r. z Krakowie. Do zgromadzenia przy płockim Starym Rynku w Płocku, gdzie spędziła dwa lata i doznawała objawień, i gdzie wciąż trwa budowa saktuarium, pielgrzymują nieustannie wierni i turyści.
Kościoły katolicki i mariawicki od wielu lat prowadzą dialog ekumeniczny.
Świat się nie zmienił, wciąż pełno jest okropności…
Udostępnij artykuł:
Zobacz także
Mój koszyczek ze święconką – z roku na rok coraz mniejszy. Czuję się nawet zakłopotany, bo każdy sąsiedzki kosz przytłacza
Autor: Jarosław WaneckiWielka Sobota. Umarł i zmartwychwstał jako pierwszy z ludzi
Autor: Arkadiusz Adamkowski(Nie)oczywista propozycja na Wielki Piątek – droga krzyżowa z cudzoziemcami w tle, a dokładniej…
Autor: Gazeta PłockaNie zatrzymał się do kontroli, „do widzenia” – krzyknął, pomachał policjantom na pożegnanie, uciekał dalej
Autor: Gazeta PłockaGrecy widzieli w krzyżu podłe barbarzyństwo, Rzymianie – haniebną śmierć, Żydzi – znak przekleństwa od Boga. Dla chrześcijan zaś…
Autor: Ks. Andrzej RojewskiNie bójmy się przywoływać wspomnień przy świątecznym stole i okazywać miłości tym, którzy przy nim siedzą
Autor: Ziemkiewicz& KominekSzeroki pęd mieszkańców m. Płocka do zakładania telefonów. Brawo! Jest to znakiem, że Płock dąży z postępem czasu!
Autor: Michał KacprzakPomysłowe Słupno. Atrapa fotoradaru ma ostudzić zapał kierowców i poprawić bezpieczeństwo mieszkańców
Autor: Arkadiusz Adamkowski