Mariusz PiotrowskiMariusz Piotrowski
CZŁOWIEK CZASEM MUSI SOBIE POLATAĆ

Czy okno na świat Płocka może się przymknąć?

Waży się przyszłość lotniska w Modlinie. Dla oddalonego od głównych szlaków komunikacyjnych Płocka jest ono właściwie najważniejszym oknem na świat.

Lotnisko w Modlinie. Mat. prasowe


Oddalony o godzinę jazdy autem port nie jest może szczególnie wygodny (wszelkie wady ciasnego terminalu zobaczy każdy, kto leciał stamtąd w porannym lub wieczornym szczycie), ale dzięki bogatej siatce połączeń Ryanaira lotnisko idealnie spełnia swoją rolę, oferując za relatywnie nieduże pieniądze połączenia do wielu krajów Europy i nie tylko. Jest jednak jeden mały problem.

Lotnisko w Modlinie. Mat. prasowe
Lotnisko w Modlinie. Mat. prasowe

To lotnicze eldorado może się niedługo skończyć, bo toczący się od lat konflikt Ryanaira z lotniskiem (wcześniej z blokującym jego rozwoju jednym z udziałowców, czyli PPL, teraz z władzami portu) może doprowadzić do tego, że już wkrótce coraz mocniej wysychające źródełko z trasami może całkowicie wyschnąć.

Widać to nawet już teraz

W trwającym obecnie zimowym rozkładzie lotów irlandzki przewoźnik (jedyna linia latająca z Modlina) oferuje pasażerom tylko 22 trasy. Dużo? Dla porównania: tuż przed wybuchem pandemii siatka połączeń z Modlina liczyła grubo ponad 50 połączeń, a po raz ostatni z tak skromną siatką mieliśmy do czynienia w 2017 roku. Z czego to wynika? Aby wyjaśnić przyczynę problemów, musimy cofnąć się w czasie aż 12 lat.
Nie wiadomo o co chodzi? No jasne, że o pieniądze…

Jak wielu czytelników zapewne pamięta, lotnisko w Modlinie było budowane jako jedna z flagowych inwestycji Polski na Euro 2012, gdzie miały lądować samoloty z kibicami z całej Europy. Ostatecznie inwestycja została ukończona z niewielkim poślizgiem (jak to zazwyczaj ma u nas miejsce) i pierwszy samolot wylądował w Modlinie dwa tygodnie po zakończeniu piłkarskiej imprezy: był to lot linii Wizz Air z Budapesztu.

Lotnisko w Modlinie Fot. Marek Tłoczkowski / Mat. prasowe lotniska
Lotnisko w Modlinie Fot. Marek Tłoczkowski / Mat. prasowe lotniska

Była to jedna z dwóch – obok Ryanaira – linii latających z podwarszawskiego portu. Sielanka potrwała jednak tylko do grudnia, gdy okazało się, że z powodu fuszerki budowlanej na pasie startowym pojawiły się pęknięcia. W efekcie lotnisko zostało zamknięte na 11 miesięcy, a obaj przewoźnicy przenieśli się na Lotnisko Chopina. I było im tam dobrze. Dość powiedzieć, że gdy Modlin ponownie zaprosił obie linie do siebie, Wizz Air grzecznie odmówił, zostając w Warszawie (gdzie rośnie do dzisiaj), Ryanair zaś zaczął negocjować.

5 zł tylko w Modlinie

A ponieważ lotnisko w Modlinie było na wielkim musiku, Irlandczycy szybko dostali to, co chcieli. Osiągnięte porozumienie teoretycznie zadowalało obie strony – Modlin dostał ze strony Ryanaira (czyli największej linii w Europie) gwarancję lotów przez 10 lat i dowiezienie określonej, liczonej w milionach osób, liczby pasażerów, a Ryanair bardzo preferencyjne stawki. Jak bardzo? Dość powiedzieć, że po osiągnięciu pułapu 3 mln podróżnych rocznie Irlandczycy płacili lotnisku 5 zł, czyli kwotę właściwie niespotykaną na innych lotniskach.

Efekt to sytuacja bez precedensu w całej Europie, gdzie przyjmuje się, że lotnisko zaczyna na siebie zarabiać po osiągnięciu pułapu 1-1,5 mln pasażerów rocznie.

Lotnisko w Modlinie. Narzędzie walki politycznej

Tymczasem Modlin, który w najlepszych latach notował grubo ponad 3 mln pasażerów, cały czas notował wielomilionowe straty. Pierwszy zysk netto lotnisko osiągnęło dopiero w ubiegłym roku, ale… tylko na skutek wypłaty odszkodowania od wykonawcy wadliwej przebudowy pasa startowego, o której pisałem przed chwilą.

Lotnisko w Modlinie Fot. Paweł Cybulski / Mat. prasowe lotniska
Lotnisko w Modlinie Fot. Paweł Cybulski / Mat. prasowe lotniska

Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że tamta umowa Modlina i słynne 5 zł miały wpływ ogromny wpływ na całą branże lotniczą w Polsce. A dominujące znaczenie miała tu oczywiście polityka. Nie jest bowiem wielką tajemnicą, że lotnisko w Modlinie ma czterech udziałowców, wśród których najwięcej do powiedzenia ma państwowy PPL (zarządzający m.in. Lotniskiem Chopina w Warszawie) oraz samorząd Mazowsza z marszałkiem Struzikiem na czele.

W momencie zmiany władzy w Polsce stało się jasne, że Modlin stanie się narzędziem walki politycznej. Zaczęło się od delikatnych, a stopniowo coraz bardziej stanowczych nalegań Ryanaira, by lotnisko w Modlinie rozbudować, bo port stał się stanowczo zbyt ciasny. Nie chciał o tym słyszeć PPL, argumentując – całkiem słusznie – że budowanie z publicznych środków prywatnego lotniska dla Ryanaira to marnowanie pieniędzy.

Zaczęło się więc przeciąganie liny i blokowanie jakichkolwiek inwestycji w Modlinie, gdzie dodatkowym tłem było zapychające się Lotnisko Chopina i pojawiające się już wówczas pomysły, by część ruchu poza główne lotniska.

Naturalnym kandydatem byłby Modlin, ale – tu wracamy do argumentów z poprzednich akapitów – uważano, że żadna linia nie będzie chciała się przenieść na lotnisko zdominowane przez jednego przewoźnika. Tak narodził się pomysł budowy lotniska w Radomiu, przy którego powstaniu także nikt nie krył politycznej inspiracji.

Podczas otwarcia portu poseł Marek Suski dziękował geniuszowi prezesa PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, któremu Radom zawdzięczał nowe lotnisko. Port Warszawa-Radom miał z miejsca przejąć dziesiątki, a nawet setki tysięcy pasażerów, ale szybko okazało się, że przewoźnicy nie są zainteresowani przenosinami z Lotniska Chopina, a pasażerowie z Warszawy (jako główni adresaci lotniska) nie chcą podróżować 100 kilometrów, by polecieć w świat. Wróćmy jednak do Modlina.

Lotnisko w Modlinie Fot. Jacek Chlebowski / Mat. prasowe lotniska
Lotnisko w Modlinie Fot. Jacek Chlebowski / Mat. prasowe lotniska

Modlin pod presją. Obniżycie opłaty albo wynosimy się na dobre…

Zmiany w nastawieniu Ryanaira do Modlina pojawiły się na początku 2023 roku. Kilka miesięcy wcześniej wygasła 10-letnia umowa, a zarząd lotniska opracował nowy cennik opłat dla przewoźników (a właściwie jedynego obecnego tu przewoźnika). Stawki opłat nie są bardzo wysokie (choć w porównaniu z poprzednim cennikiem różnica jest znacząca), ale miały pozwolić lotnisku na osiągnięcie rentowności.

Tyle że podwyżki bardzo nie spodobały się Ryanairowi, którego sukces opiera się na maksymalnym cięciu kosztów. Irlandzka linia zaczęła więc grozić cięciami połączeń i ograniczeniem działalności w Modlinie i szybko przeszła od słów do czynów. Irlandzki przewoźnik już trzy razy mocno ograniczał liczbę tras z Modlina, a w wyniku konfliktu z zarządem lotniska część połączeń przeniósł nawet na Lotnisko Chopina.

Czy cięcia będą kontynuowane? Wiele zależy od prowadzonych właśnie rozmów „ostatniej szansy” w sprawie nowej wieloletniej umowy. Z jednej strony trudno się spodziewać, by Ryanair całkowicie opuścił to lotnisko, bo Warszawa i Mazowsza to dla przewoźnika stanowczo zbyt cenne rynki (a linia nie ma dokąd pójść w związku z zapchanym Lotniskiem Chopina). Z drugiej – Ryanair od dawna udowadnia, że w biznesie lotniczym nie ma sentymentów, a jeśli proponowane warunki nie pasują przewoźnikowi, ten pakuje swoje manatki i idzie gdzie indziej, bo w Europie jest wiele pustawych lotnisk, które przyjmą Ryanaira z pocałowaniem ręki.

I nie są to czcze groźby – kilka tygodni temu Ryanair mocno ograniczył swoją obecność w Niemczech, drastycznie ścinając liczbę lotów w Hamburgu i Berlinie oraz zapowiadając wycofanie się z trzech lotnisk, bo federalne podatki i opłaty lotniskowe były dla niego stanowczo za wysokie.

Czy tak samo będzie w Modlinie?

Tu sprawa jest podwójnie ciekawa, bo lotnisko przygotowuje się do dużej rozbudowy, która zakłada, że w 2029 roku będzie obsługiwać 7-8 mln pasażerów. Czy za kilka lat będzie tam hulał wiatr tak jak w Radomiu? Na pewno rosnąca z roku na rok liczba pasażerów na lotniskach w Polsce działa na korzyść lotniska. Z drugiej strony mocno jednak niepokoi, że przez te wszystkie lata nie udało się znaleźć przewoźników, którzy stanęliby w szranki z Ryanairem i mocniej zdywersyfikowali siatkę połączeń z Modlina.

Mariusz Piotrowski

Entuzjasta podróży i taniego latania, redaktor serwisu Fly4free.pl – największej strony poświęconej tanim lotom w Polsce. Urodzony w Płocku, absolwent Małachowianki, dziennikarskie szlify zdobywał m.in. w „Gazecie Wyborczej Płock”. Oprócz Fly4free.pl współpracuję też z „Forbesem” i magazynem „Wasza Turystyka”. Od czasu do czasu można mnie obejrzeć i posłuchać w największych telewizjach i stacjach radiowych w Polsce, gdzie komentuję najnowsze wydarzenia związane z branżą lotniczą i turystyką.

Kategoria: Opinie

Udostępnij artykuł:

Polityka prywatności © 2025 Gazeta Płocka. Projekt i wykonanie: Hedea.pl